Matka pierwszoklasisty: Nikt mnie tak nie wkurza, jak nadgorliwi rodzice. Przez was mój syn odpuścił

- Mój syn chodzi do pierwszej klasy. Jego wychowawczyni organizuje mnóstwo konkursów, głównie plastycznych, do których ciągle zachęca swoich wychowanków. Wiktor jednak nie bierze w nich udziału i w sumie to mu się nie dziwię. Winni są rodzice innych dzieciaków - mówi Julia.

Konkursy w szkołach mają wyróżnić dzieci, które są utalentowane, starają się, są pracowite itp. Niestety, jak jest - wszyscy wiedzą. Często później na wystawach widać, że wisi rysunek, którego z pewnością nie zrobiło dziecko.

Już w przedszkolu wkurzało mnie to, że był np. konkurs na zrobienie jakiegoś zwierzaka, mój syn dwa dni kleił, wycinał i się starał, a potem obok wisiała piękna praca, która bez wątpliwości była zrobiona przez jakąś mamę, babcię, ojca czy innego dorosłego. Kiedyś się rozpłakał, bo powiedział, że jego rysunek jest brzydki

- opowiada mi Julia. - Tłumaczyłam mu, że liczy się to, że się starał i zrobił wszystko samodzielnie, ale on mi odparł, że 'co z tego, skoro i tak nie wygram'. Początkowo wierzyłam, że nauczycielki będą jednak na tyle sprawiedliwe, że nie przyznają nagrody za pracę, którą na pewno nie zrobiło dziecko. Niestety, mocno się pomyliłam.

Zobacz wideo Kiedy dziecko powinno pożegnać się ze smoczkiem

Takich sytuacji moja rozmówczyni przytacza więcej. Jej zdaniem co innego, jeśli w regulaminie jest zapis, że może to być praca rodzinna, ale jeśli go nie ma, to nauczyciele nie powinni takich przyjmować. Szczególnie że pracując z dzieckiem wiedzą, jakie ma umiejętności i co jest w stanie wykonać, a czego nie. - Moja znajoma mi opowiadała, jak kiedyś chłopiec, który ledwo nożyczki w przedszkolu trzymał, przyniósł na konkurs pięknie powycinanego i posklejanego łabędzia. No i oczywiście dostał nagrodę, a raczej nie on, a jego mama - dodaje.

Lekcja w szkole (zdjęcie ilustracyjne)
Lekcja w szkole (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Wojciech Kardas / Agencja Wyborcza.pl

Syn nie chce brać udziału w konkursach

Takie sytuacje sprawiły, że siedmioletni dziś Jaś, syn naszej rozmówczyni, nie chce brać udziału w żadnych szkolnych konkursach.

Mówi mi, że nie ma szans z pracami dzieci, które przyniosą istne dzieła sztuki, zrobione przez dorosłych. I kurczę, nie oszukujmy się, co mam mu powiedzieć - ma rację. Mnie też to denerwuje, bo to tak naprawdę krzywdzenie dzieci, oszukiwanie i zniechęcanie ich do robienia czegoś samodzielnie

- wyjaśnia Julia. - Początkowo namawiałam go, żeby brał udział w konkursach, ale w sumie doszłam do wniosku, że ma rację. Też nie chciałabym brać udziału w tej farsie. Wiem, że wychowawczyni już pytała niektórych rodziców, dlaczego dzieci nie startują w żadnych organizowanych przez szkołę inicjatywach, jeśli mnie zapyta powiem jej wprost, bo to konkursy dla rodziców. Jak będą tam prace tylko i wyłącznie dzieci (co widać od razu) to z pewnością zaczną się tam też pojawiać prace mojego dziecka. A z matką kolegi czy koleżanki nie będzie rywalizował i ja nie będę go do tego zmuszać - dodaje.

Czy Twoim zdaniem prace konkursowe, które na pierwszy rzut oka widać, że nie zostały przygotowane przez dziecko, powinny być dyskwalifikowane? A może wręcz przeciwnie, niech każdy przynosi to, co chce? Daj znać w komentarzach lub napisz na adres: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl

Więcej o: