Początkowo było jedno wielkie "Hura!". Uczniowie nie posiadali się z radości, że nie będą już musieli wieczorami ślęczeć w domu nad książkami i zeszytami, a rodzice poczuli ulgę, że nie będą musieli im w tym towarzyszyć. Szybko jednak entuzjazm opadł, gdy nauczyciele zaczęli wyjaśniać, że brak prac domowych, może się wiązać z nieutrwaloną wiedzą, zaległościami czy gorszymi ocenami.
Na temat likwidacji prac domowych wypowiedział się jeden z użytkowników portalu X. Napisał: "Sądząc po przygodach mojej córki z edukacją, eksperyment z zakazem prac domowych się nie udał. Zlikwidowano bowiem systematyczną naukę i systematyzowanie wiedzy. Dzieciaki, żeby przygotować się do sprawdzianów, muszą poświęcać na to teraz dwa razy więcej czasu". A w konsekwencji także i rodzice muszą więcej czasu przeznaczać na pomoc w nauce.
I tu wchodzi wątek klasowy. Bo dzieci z biedniejszych rodzin, których rodzice wykonują ciężką robotę, nie mają siły, żeby jeszcze robić na etacie nauczyciela. Wielu brakuje kapitału kulturowego. Nie stać ich też na korepetycje. Słowem, fatalny pomysł, z którego trzeba się wycofać.
Pod postem pojawiło się sporo komentarzy internautów. Nie byli zgodni. Pisali: "Skąd założenie, że dzieci, które nie mają wsparcia w domu, lepiej sobie radziły, gdy zadania domowe były? Szkoła, zrzucając pracę na dzieci w domach, sama nie musi uczyć rzetelnie i właśnie to najbardziej szkodzi dzieciom bez kapitału kulturowego"; "Pan się nie martwi, jeszcze chwila i będzie zakaz sprawdzianów"; "Dzieci z zamożniejszych rodzin będą dobrze wykształcone, będą się edukowały w szkołach prywatnych, katolickich, zagranicznych, co właściwie ma już miejsce w Polsce i nie tylko... Niestety szanse nie będą równe".
Zgodnie z decyzją Ministerstwa Edukacji i Nauki, 1 kwietnia 2024 roku ze szkół zniknęły prace domowe. Nie wszystkie, ale od tej pory uczniowie spędzają w domu mniej czasu nad książkami i zeszytami. Nauczyciele w klasach I-III nauczyciele wciąż mogą zadawać swoim podopiecznym prace domowe, które usprawniają motorykę małą (pisanie, kolorowanie, szlaczki, wycinanie). Z kolei starsi uczniowie, ci, którzy uczęszczają do klas IV-VIII, mogą mieć zadawane prace domowe, ale ich odrobienie nie jest obowiązkowe. Nauczyciele nie mogą oceniać tych prac, a jedynie przekazywać uczniom informacje o tym, co zrobili źle i nad czym muszą jeszcze popracować.
"Dzięki temu rozwiązaniu uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, realizowanie swoich pasji i odpoczynek" - stwierdziła Barbara Nowacka. W praktyce szybko się okazało, że zakaz zadawania uczniom prac domowych to przepis - wydmuszka. Pedagodzy szybko sobie poradzili z obejściem go, a rodzice zwykle nie mają nic przeciwko.
Co sądzisz o zniesieniu obowiązkowych prac domowych w szkołach? Chętnie poznam twoją opinię: ewa.rabek@grupagazeta.pl