Dużo mówi się o tym, że polski system edukacji wymaga zmian. Te, które są wprowadzane, też nie zawsze się wszystkim podobają. Jak chociażby wycofanie prac domowych. Jedne placówki się do tego stosują, inne robią wszystko, by to obejść (często za namową i zgodą rodziców). Zobacz: Zakaz prac domowych. Nauczyciele "spiskują" z rodzicami. "Nie więcej niż trzy razy w tygodniu". Napisała do nas Karolina, mama drugoklasistki. Kobieta jest w szoku, widząc jak dużo nauki, ma jej córka. Zastanawia się - czy tak jest wszędzie?
Córka naszej czytelniczki - Hania, ma 8 lat i we wrześniu rozpoczęła naukę w drugiej klasie szkoły podstawowej. W ciągu nieco ponad miesiąca dziewczynka miała dwa dyktanda, jeden większy sprawdzian, kartkówkę z języka angielskiego i dwa wierszyki do nauczenia na pamięć. Do tego musiała przeczytać ponad stustronicową lekturę. Zdaniem jej mamy "to przesada".
Nie wiem, czy u wszystkich jest tyle nauki, ale to, co dzieje się w klasie mojej córki to jakieś szaleństwo. Ciągle w librusie mamy informację o kolejnych wierszykach, testach i zaliczeniach. I ogrom prac domowych, które są w sumie codziennie. Oczywiście nie są obowiązkowe, ale każdy wie, że tylko z nazwy, bo zrobić je trzeba
- opowiada nasza czytelniczka. - Z zajęć dodatkowych córka chodzi na angielski i tańce, więc nie ma tego tak dużo. Nie wiem, jak radzą sobie dzieciaki, które mają codziennie jakieś dodatkowe lekcje, bo wiem, że w klasie takie są. Po nocach siedzą czy jak? - zastanawia się.
Hania ma dobre oceny, jednak zdaniem jej mamy są one okupione wielogodzinną pracą. - Dziecko musi się uczyć, jestem za tym. Ale ona jest dopiero w drugiej klasie podstawówki, moim zdaniem to przegięcie, żeby codziennie spędzała wieczory nad książkami. Co będzie za kilka lat? Zastanawiam się, czy w innych szkołach albo klasach jest podobnie, czy może to nasza wychowawczyni jest zbyt wymagająca i zapomina, że ośmiolatki to jeszcze dzieci i potrzebują też czasu na zabawę - dodaje.
Od kwietnia tego roku obowiązuje zakaz zadawania prac domowych w klasach 1-3 (nie zaliczają się do tego ćwiczenia usprawniające motorykę małą oraz ćwiczenia czytania), a w klasach 4-8 zadania domowe nie podlegają ocenie i są nieobowiązkowe. Ideą pomysłu było właśnie to, by dzieci po lekcjach miały więcej czasu wolnego.
W praktyce okazało się jednak, że jest to zakaz-wydmuszka, ponieważ w większości szkół jest obchodzony i to za aprobatą rodziców, którzy nie wyobrażają sobie braku prac domowych. Nauczyciele zadają i chociaż oficjalnie ocen nie stawiają, to wielu z nich np. odnotowuje sobie, kto je odrabia, stawia plusy, sprawdza na lekcjach, jak dzieci zrobiły zadania itp.
W jednym z ostatnich wywiadów ministerka edukacji Barbara Nowacka po raz kolejny poruszyła kwestię zadań do zrobienia w domu, gdzie doprecyzowała, jak to powinno wyglądać. Zmiany w szkołach. Wrócił temat prac domowych. Nowacka: Nauczyciele mogą zadawać
Uważasz, że zniesienie prac domowych ma sens? Co byś zmienił we współczesnym szkolnictwie, a może wręcz przeciwnie - niczego byś nie zmieniał/a? Jesteśmy ciekawi, jakie masz zdanie na ten temat. Podziel się nim z nami w komentarzach lub na edziecko@grupagazeta.pl.