"Idę na studia. Mam pieniądze i chcę wynająć mieszkanie. Nagle słyszę: stop, jeszcze casting"

Mieszkania w rozsądnych cenach i dobrych lokalizacjach rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Studenci jednak nie wybrzydzają, bo jeśli lokum im pasuje i chcą je wynająć, nie zawsze mogą. Na drodze stają im tzw. castingi na mieszkania, które nie zawsze wygrywają. O nietypowym trendzie mówi Martyna, świeżo upieczona studentka, która by wynająć wymarzoną kwaterę, obejrzała blisko 40 mieszkań. "Dla mnie to było chore, ale może jestem ze wsi i nie rozumiem niektórych zachowań" - żali się nastolatka.

Dziś, 1 października, studenci i pracownicy uczelni właśnie wchodzą w nowy rok akademicki. To szczególnie ważny moment dla absolwentów szkół, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z edukacją wyższą. W tym roku 1,2 mln studentów będzie uczyć się na ponad 350 uczelniach w całej Polsce. 

Obecnie studenci mierzą się z wysokimi cenami, które dotyczą wynajmu mieszkań, pokoi w akademikach, jedzenia, a także czesnego na kierunkach płatnych. Choć wielu z nich chciałoby iść do pracy, aby odciążyć rodziców, nie zawsze mają taką możliwość (Zobacz: "Syn musi iść na studia w rodzinnym mieście. Nie stać mnie, by płacić za pokój w Warszawie").

Czy ceny mieszkań i pokoi są za wysokie? Jak się okazuje to niejedyny problem, z którym muszą mierzyć się młodzi ludzie. Wielu z nich narzeka na wszechobecne castingi, przez które bardzo ciężko wynająć im mieszkanie, mimo że są zdecydowani na dane lokum i mają na nie pieniądze.

Zobacz wideo Czy młodych będzie stać na kupno mieszkania? "Współczuję wam"

Wynajem mieszkania w Warszawie. "Byłyśmy w stanie nawet dać numery telefonów do rodziców"

Do naszej redakcji odezwała się Martyna, która była tegoroczną maturzystką i zdała egzamin dojrzałości na tyle dobrze, aby rekrutować na wymarzone studia. Przeprowadzka do Warszawy i studiowanie stacjonarnej psychologii od zawsze było jej marzeniem, a o swoich planach mówiła rodzicom już od dawna. - Jak powiedziałam, tak zrobiłam. W lipcu dostałam się na psychologię na UKSW. Byłam przeszczęśliwa. Nie chciałam od razu się przeprowadzać do wielkiego miasta i zdecydowałam, że wynajmę coś od 1 października. Zgadałam się z dwoma koleżankami i ustaliłyśmy, że wspólnie się za czymś rozejrzymy. Wiadomo, że razem raźniej - opowiada w rozmowie z eDziecko.pl.

Martyna wraz z koleżankami postanowiła, że zaczną szukać mieszkania na początku września. Myślały, że przez miesiąc uda im się znaleźć wymarzone lokum. Niestety się myliły, bo już po kilku spotkania z potencjalnymi wynajmującymi czar prysł (Zobacz: Rodzice studentów boleśnie odczują wzrost cen najmu. "1500 zł za pokój. To ma być normalne?").

- W pierwszym tygodniu września odwiedziłyśmy chyba pięć mieszkań. W zasadzie każde lokum nam się podobało i za każdym razem mówiłyśmy, że jesteśmy zainteresowane. Wynajmujący dziękowali i odpowiadali, że będą się odzywać. Niestety, ale nikt nie oddzwonił. Nie wiedziałyśmy dlaczego, bo nie robiłyśmy złego wrażenia. Byłyśmy w stanie nawet dać numery telefonów do rodziców, ale mam wrażenie, że nikt nie traktował nas zbyt poważnie - żali się dziewczyna. 

"Zastanawiałyśmy się, co jest z nami nie tak"

Ta farsa trwała trzy tygodnie. Nastolatki odbijały się jak od ściany, bo to, że bardzo chciały wynająć mieszkanie i były w stanie za nie zapłacić, nie wystarczało. Martyna zdradziła, że założyły sobie budżet 1500 zł od osoby. Interesowało ich trzypokojowe mieszkanie z opłatami do 4500 zł. Wiedziały, że to możliwe, bo takich ogłoszeń było mnóstwo. - Zastanawiałyśmy się, co jest z nami nie tak. W końcu po którymś oglądaniu mieszkania zadzwoniłam do wynajmującego i zapytałam, jaka jest odpowiedź. On odpowiedział coś w stylu, że "hola, hola, stop, u mnie jest casting" i poinformował, że zadzwoni do tych osób, które według niego będą najwłaściwsze. Dodał, że martwi się, że my, jako młode osoby, nie zadbamy o jego mieszkanie i przeszkadza mu to, że jedna z nas pali papierosy. Postawiłam oczy! - relacjonuje. 

Z relacji Martyny wynika, że ta kwestia tak mocno ją zainteresowała, że później, oglądając mieszkania, sama pytała wynajmujących, czy to casting i starała się jak najlepiej zaprezentować. Zapytaliśmy więc, jak w praktyce wyglądało takie spotkanie. - Dla mnie to było chore, ale może jestem ze wsi i nie rozumiem niektórych zachowań. U mnie było tak, że właściciel mieszkania zapraszał kolejnych lokatorów na przykład w dwudziestominutowych odstępach, a następnie wypytywał o pewne kwestie związane z zatrudnieniem, miejscem stałego pobytu, a nawet o kwestie stricte prywatne (np. o rodziców i opiekunów) - opowiada studentka. 

Dziś, w pierwszym dniu roku akademickiego, nasza rozmówczyni jest już szczęśliwą wynajmującą niedużego mieszkania na Saskiej Kępie. O swojej historii mówi z uśmiechem na ustach, jednak jeszcze tydzień temu drżała, że będzie musiała codziennie dojeżdżać ponad dwie godziny do Warszawy na zajęcia. Ma nadzieję, że jej historia będzie przestrogą dla innych.

Castingi na potencjalnych wynajmujących mieszkanie. Czy to legalne?

W Polskim prawie nie ma przepisów, które do castingów, czyli konkursów na najwygodniejszego najemcę organizowanych przez wynajmujących, miałyby zastosowanie bezpośrednie. W sprawie samego trybu zawierania umowy najmu można więc odwoływać się do ogólnych przepisów Kodeksu cywilnego.

Obowiązujące w Polsce przepisy zakazują dyskryminacji dotyczącej dostępu do usług mieszkaniowych, ale ich stosowanie oraz egzekwowanie jest w praktyce dość trudne. Jak podaje portal Infor, temat legalności castingów na najemcę jest w Polsce raczej rzadko analizowany. W celu zrozumienia legalnych aspektów tej praktyki warto odwołać się do ustawy z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania (Dz.U. 2010 nr 254 poz. 1700)

"Ten akt prawny zwany ustawą antydyskryminacyjną wprowadza zakaz nierównego traktowania osób fizycznych ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne lub narodowość w zakresie dostępu i warunków korzystania z zabezpieczenia społecznego, usług, w tym usług mieszkaniowych, rzeczy oraz nabywania praw lub energii, jeżeli są one oferowane publicznie" - wyjaśnia Magdalena Markiewicz, ekspertKA portalu NieruchomosciSzybko.pl.

A wy, drodzy internauci, co myślicie o takich castingach?

Więcej o: