Jak co roku, już w pierwszym tygodniu września zaczął się sezon infekcyjny. Pediatrzy wielokrotnie informowali w mediach społecznościowych, że w przychodniach robi się tłoczno i aby dostać się do lekarza, trzeba swoje odczekać. Dzieci najczęściej mają zapalenie ucha, gardła, oskrzeli, czy jelitówki. Do tego pojawiają się gorączki i katar. Coraz więcej mówi się także o bostonce.
Córka od tygodnia siedzi w domu, bo ma jakąś wirusówkę. Jak w zeszłym poniedziałek prowadziłam ją do przedszkola, w sali siedziało kilka kaszlących dzieci z gilem po kolana. Następnego dnia moja mała już miała gorączkę. Tak to wygląda w polskich przedszkolach
- powiedziała nam mama 5-letniej Marysi, pani Marlena z Warszawy.
Rodzice, którzy przyprowadzają chore dzieci do placówek, często nie zdają sobie sprawy, że narażają nie tylko inne maluchy, ale i wychowawców, których i tak wciąż brakuje. Choć pedagożki robią wszystko, aby się uodpornić na wirusy maluchów, choroby ich nie omijają. O swoim przypadku ostatnio opowiedziała nam pani Joanna, która pracuje w warszawskim przedszkolu. Kobieta nabawiła się wirusa, przez który wyskoczyło jej uczulenie na całym ciele.
"Nie mam gorączki, ale czuję się osłabiona. Łamie mnie w kościach i mam kiepski samopoczucie. To jest jednak nic, przy tym, że mam na całym ciele kropki. Myślałam, że jestem na coś uczulona, ale nie. Ponoć to nowy wirus, o którym coraz więcej mówi się w Internecie. Nie wiem, czy to nowa odmiana bostonki, ale swędzi to bardzo" - powiedziała nam wychowawczyni, która najbliższe dwa tygodnie spędzi na zwolnieniu. Przesłała nam również zdjęcie, na którym widać jej zmiany na ciele.
Byłam na SOR-ze i dostałam zastrzyki. Czekam na wyniki badań i będzie wiadomo, co się dzieje. Sporo czytałam w sieci o tym i dużo dzieci miewa podobne schorzenia
- podsumowała.
I choć każdy rodzic wie, że przyprowadzanie chorego dziecka do przedszkola nie jest dobrym rozwiązaniem, większość i tak to robi. W efekcie bywa, że niewielka infekcja się rozwija i na koniec tygodnia mamy już do czynienia z prawdziwym chorobowym armagedonem. Czy warto? Na pewno nie.
Pamiętajmy, że najważniejsze jest dobro dziecka. Mały przedszkolak, który źle się czuje, najbardziej na świecie potrzebuje przytulenia mamy i taty. W ramionach rodzica gorączka oczywiście nie spadnie, ale łatwiej będzie przejść przez całą chorobę i wrócić do zdrowia.