Lekcje religii w szkołach mają coraz mniejszą frekwencję. Uczniowie i ich rodzice rezygnują z katechezy z różnych powodów. Jednym nie podobają się treści, jakie na tych lekcjach są przekazywane uczniom, inni uważają, że dzieci spędzają w szkole zbyt dużo czasu, a rezygnacja z nieobowiązkowej religii to dodatkowe dwie godziny wolnego. W tym roku pojawił się kolejny powód.
Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji z dnia 22.03.2024 roku, od roku szkolnego 2024/2025 ocena z religii (lub etyki) nie będzie wliczana do średniej i nie będzie miała wpływu na promocję ucznia do kolejnej klasy. Wciąż będzie widniała na świadectwie, ale znajdzie się bezpośrednio po ocenie z zachowania. Dla nikogo nie było tajemnicą, że cześć uczniów do tej pory uczęszczała na katechezę, bo można z niej było łatwo dostać wysoką ocenę, która podnosiła średnią na koniec roku. Teraz ta motywacja znika. Wspomniał o tym nawet popularny w mediach społecznościowych ksiądz Sebastian Picur, który w jednym z opublikowanych przez siebie nagrań stwierdził: - Ta decyzja jest krzywdząca dla większości uczniów. Uczniowie wiedzą, że to ta ocena często podwyższała średnią.
Jedna z użytkowniczek portalu X opisała sytuację, jaka miała miejsce na zebraniu rodziców w szkole jej dziecka, które chodzi do ósmej klasy szkoły podstawowej: "Jedno z pierwszych pytań: czy ocena z religii liczy się do średniej. Po informacji, że nie, część rodziców wypisuje swoje dzieci z tych zajęć". Dodała też: "Ciekawa jest dla mnie motywacja rodziców". Pod jej komentarzem pojawiło się sporo wpisów internautów, którzy są tego samego zdania. Jeden z nich napisał: "Bo traci sens chodzenie. Ocena to była zwykle 6. Podbijała średnią z ocen. A tak to tylko czasu szkoda". Ktoś jeszcze inny napisał: "To tylko potwierdza, po co chodzili na religię".
Alina (nazwisko do wiadomości redakcji), mama dwojga dzieci w wieku szkolnym uważa, że teraz sytuacja będzie jasna i uczciwa. - I dobrze. Na religii zostaną wyłącznie uczniowie, którzy rzeczywiście chcą uczestniczyć w tych zajęciach, to powinno wynikać z wewnętrznej, szczerej potrzeby, a nie dla średniej. Osoba, która je prowadzi, a w naszym przypadku jest to pani katechetka, będzie mogła każdemu z nich poświęcić więcej czasu i uwagi. Widzę tu same korzyści - mówi i dodaje. - Jesteśmy wierzącą rodziną, regularnie chodzimy z dziećmi do kościoła, ale deprymowało mnie to, co się w ostatnich czasach działo z katechezą. Niech będzie jej mniej, ale niech niesie jakąś wartość. Alina, spytana o to, czy nie przeszkadza jej, że grupy będą teraz na lekcjach religii łączone, odpowiada, że nie widzi problemu. - Rozumiem, że to niekorzystne dla osób prowadzących katechezę, bo będą mieli mniej zajęć, ale nie sądzę, żeby uczniowie na tym ucierpieli. A tak będą mieli okazję, żeby się poznać, lekcje będą ciekawsze - mówi.
A ty? Co sądzisz na ten temat? Religia powinna być wliczana do średniej, żeby więcej uczniów na nią chodziło? Daj znać w komentarzu.