Powrót dzieci do szkół co roku budzi wiele emocji. Uczniowie skarżą się na swoje plany lekcji i porównują je ze sobą. Ośmiogodzinny dzień pracy potrafi być prawdziwą udręką, a teraz wyobraźmy sobie produktywność w szkole podczas ośmiu czy nawet dziesięciu godzin lekcyjnych. Do tego dochodzą katechezy w środku zajęć, wymagające przedmioty na koniec dnia czy lekcje do późnego wieczora. Niestety to rzeczywistość wielu polskich uczniów. Jednego z nich plan lekcji zmusił do podjęcia decyzji o rezygnacji z treningów piłki nożnej, która jest jego największą pasją.
Tomasz Ratajczak opublikował na portalu X wpis, który zyskał ogromne zainteresowanie internautów. Pokazał, jak wygląda plan zajęć ucznia Zespołu Szkół Mechanicznych im. Komisji Edukacji Narodowej na poznańskim Dębcu. Ze zdjęcia wynika, że 15-letni uczeń aż cztery dni w tygodniu, a konkretnie od poniedziałku do czwartku, rozpoczyna lekcje od godziny 12 i kończy w godzinach wieczornych. Taki plan lekcji koliduje z zajęciami dodatkowymi, a w jego przypadku - treningami piłki nożnej. Tylko piątki i weekendy wydają się niedużym oknem na realizację sportowych ambicji.
"Dlaczego często chłopacy w wieku 15-16 lat rezygnują z grania? Poznań. Plan lekcji 15-letniego zawodnika grającego w pierwszym składzie praktycznie każdy mecz. Dziś decyzja, że rezygnuje z grania" - napisał Ratajczak i w komentarzu dodał:
Dramat. Plany lekcji są w ostatnich latach koszmarem zawodników.
Pod zdjęciem błyskawicznie pojawiło się wiele głosów rodziców i uczniów. Ci przyznali, że to kolejny jawny przykład na to, że szkoły nie wspierają uczniów w realizowaniu ich zainteresowań. "Gdyby taki plan dostał mój syn, to decyzja byłaby natychmiastowa. Rezygnacja z tej szkoły"; "A nie da się zmienić szkoły na taką z pasującym planem lekcji?"; "To są skrajne przypadki braku odpowiedniej ilość sal szkole"; "A czemu tak późno lekcje zaczyna od poniedziałku do czwartku?"; "Jak młody już umie liczyć i pisać to zabieraj go ze szkoły. Czego on się w niej nauczy? Myślenia tunelowego?"; "Gdzie też czasy gdzie się chodziło normalnie do szkoły, godziny o normalnych porach, mój syn w 4 klasie podstawówki ma 3 razy zaczyna lekcje na 7:10! Bądźmy poważni"; "Kiedy on ma czas poduczyć się w domu?"; "Przypominają mi się czasy trzech zmian w nauczaniu, za PRL-u tak było, jak był wyż demograficzny w Polsce. Teraz nie wiedzieć czemu, dzieci mniej, szkoły o tych samych gabarytach a jakoś czas się skurczył? A może brak nauczycieli?" - czytamy w komentarzach.
W sprawie planu lekcji głos zabrała także dyrektor szkoły dr Małgorzatą Nawojczyk-Bolewską. W rozmowie z Eską.pl powiedziała, dlaczego 15-latkowie muszą uczęszczać na popołudniowe lekcje. "To jest temat, który co roku się powtarza i co roku mówię to samo, bo nie ma innych przyczyn, jak tylko i wyłącznie: nadmiar uczniów w szkole. Mamy 1500 uczniów. Plan, który mamy od rana do wieczora wynika z podziału na grupy. Ponieważ mamy i branżową szkołę i technikum, a to są i pracownie i praktyki miesięczne, praktyki w CKP-ie, także tutaj musimy to bardzo równomiernie rozłożyć. Ponadto jeśli chodzi o nauczycieli zawodu, jak wiemy, jest to problem odwieczny, ponieważ są to nauczyciele uczący w wielu szkołach nie tylko w mojej, więc muszę dostosować też plan do nich, abyśmy mogli mieć w szkole specjalistów i fachowców, którzy będą kształcić naszą młodzież" - przekazała dyrektorka szkoły i dodała, że "taki plan zajęć nie jest żadną niespodzianką dla uczniów i rodziców. Zarówno jedna, jak i druga strona, zostały wcześniej poinformowane o systemie dwuzmianowym, który funkcjonuje w tej szkole od lat".
Taki plan nie jest żadną niespodzianką, ponieważ my od wielu lat to praktykujemy, że od rana zajęcia mają klasy pierwsze i klasy maturalne, a klasy drugie i klasy trzecie są niestety dwuzmianowe. Jest taki dzień, gdzie czasami te klasy kończą szybciej. W drugim semestrze działamy na odwrót, że klasa druga, który miała dany dzień bardziej sprzyjający w zaplanowaniu sobie zajęć dodatkowych, zamienia się. Jeżeli to nam się udaje, to bardzo się cieszymy
- dodała dr Małgorzata Nawojczyk-Bolewska.
Postanowiliśmy porozmawiać z nauczycielem, który na co dzień pomaga w swojej placówce przy corocznym układaniu planu lekcji. Pedagog mówi, że ułożenie schematu dla całej szkoły jest coraz trudniejsze, bo musi brać pod uwagę wiele czynników takich jak dostępność sal i nauczycieli. Zdradza, że w jego szkole jest tylko dwóch matematyków, którzy mają tak dużo zajęć, że nie są w stanie poprowadzić wszystkich lekcji rano, dlatego młodsze klasy mają lekcje matematyki po południu, a nawet w godzinach wieczornych. Nauczyciel przekonuje jednak, że pedagodzy starają się, aby treści, które przekazują nawet w późniejszych godzinach, trafiały do dzieci i je interesowały. Historyk podaje nam trzy kwestie, którymi sam kieruje się podczas układania planu lekcji:
W rozmowie z eDziecko.pl podkreśla, że jest zwolennikiem tego, aby nieco wcześniej podzielić się z rodzicami ustalonym planem lekcji. Mówi, że to oni najlepiej wiedzą, czy dzieci poradzą sobie z taką dawką materiału w danym dniu. Pedagog wskazuje przedmioty, których sam nie umieszcza po szóstej godzinie lekcyjnej:
Priorytetem w układaniu planu powinno być unikanie lekcji wymagających intensywnego wysiłku umysłowego po szóstych godzinach lekcyjnych. Moja placówka tego przestrzega. Chodzi przede wszystkim o przedmioty ścisłe, czyli matematykę, chemię, fizykę, biologię, a także języki obce.
Przypomnijmy, że w każdej placówce za stworzenie planu lekcji odpowiedzialny jest dyrektor. To on musi przekazać go nauczycielom z początkiem roku szkolnego. Dyrektor za prośbą uczniów, nauczycieli czy rodziców może wprowadzić w nim korektę i uwzględniać konkretne prośby, ale zależy to wyłącznie od jego dobrej woli.
Rodzice i uczniowie z niecierpliwością czekają na plany lekcji. Podobnie jak nauczyciele. Jednak ci drudzy mają znacznie więcej dystansu i mniej oczekiwań co do harmonogramu pracy. Są świadomi, jak wiele wysiłku kosztuje ułożenie planu lekcji. Jak mówi nam polonistka z dużej warszawskiej placówki, prace nad planem rozpoczynają się już w czerwcu.
W czerwcu wysyłamy prośby dotyczące planu. Układany jest on w wakacje. Zwykle w sierpniu i trwa to de facto aż do końca czy połowy września. Oczywiście dzieci dostają plan na rozpoczęciu roku, jednak nie jest wpisywany do Librusa, bo ciągle trzeba liczyć się z drobnymi korektami. Część zmian wychodzi po prostu "w praniu".
Nasza rozmówczyni uczy w jednej z większych stołecznych szkół. Podkreśla, że sporo ułatwił administracji specjalny program do układania planów. Jednak nie jest on idealny, stanowi jedynie propozycję, nad którą potem można pracować.