Wrzesień to dla rodziców miesiąc sporych wydatków. Muszą skompletować wyprawkę dla dzieci, uzupełnić garderobę, opłacić zajęcia dodatkowe etc. Dochodzą różne składki w szkołach i przedszkolach, w tym składka na radę rodziców. Ponieważ jest to dobrowolna wpłata, wielu rodziców odkłada ją na później po to, żeby w końcu zapomnieć o wpłacie.
Temat niepłacenie składek na radę rodziców poruszyła jedna z użytkowniczek TikToka, która funkcjonuje tam jako samodzielnapolka. Opublikowała nagranie, w którym wyjaśniła, dlaczego rodzice przedszkolaków i uczniów powinni traktować poważnie te wpłaty:
Jeżeli posyłasz dziecko do przedszkola i są tam składki, to nie siedź jak trusia. Weź odpowiedzialność, idź do rady rodziców, do rady grupy i zmieniaj świat twojego dziecka. (...) Wszyscy byli oburzeni, że rada rodziców wyniosła 200 zł. To nie jest składka, którą płacimy tylko na prezenty dla pań, tylko żeby dzieci miały teatrzyki, wycieczki, muzyczne poniedziałki etc.
Na koniec stwierdziła: "Jeśli puszczasz dziecko do tego przedszkola i nie płacisz tych składek, to jest trochę nie fair".
Wpłaty na radę rodziców są dobrowolne, jednak nie każdy dopełnia tej formalności. "Jestem przewodniczącą rady rodziców w naszej szkole i rzeczywiście z wpłatami od rodziców nie jest najlepiej. Co roku płacą ci sami, pozostałym przypominamy, zachęcamy, to w końcu dla ich dzieci" - mówi Natalia (nazwisko do wiadomości redakcji). "Opłacenie DJ-a na bal karnawałowy albo zarezerwowanie terminów u animatorów na dzień dziecka wymaga zwykle wpłacenia zaliczek z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Skądś musimy mieć te pieniądze" - dodaje.
"U nas w szkole jest tak, że jak dużo rodziców zapłaci, to część kwoty wraca do klasy na dowolne wydatki. I w zeszłym roku mama, która była w trójce, gorąco zachęcała rodziców, by wpłacali na radę. Wtedy odpaliła się jedna z matek, która powiedziała, że nikt nie ma prawa jej zmuszać do tego, bo to dobra wola rodzica, żeby wpłacać na radę, a ona tej dobrej woli nie ma" - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Marta (nazwisko do wiadomości redakcji). "Zrobiła wykład o tym, że szkoła ciągle chce od niej pieniądze i ona się nie da. Wszyscy byli zażenowani jej zachowaniem, bo co innego, gdyby miała problemy materialne, ale tak nie było. Nie wpłaciła, żeby pokazać innym, 'że może, że się postawiła'. Przykre i tyle" - dodała
Podobnego zdania jest Karolina (nazwisko do wiadomości redakcji), której córki chodzą do jednej z warszawskich szkół podstawowych. "Rozumiem, że ludzie są w różnej sytuacji finansowej, ale z moich doświadczeń wynika, że z opłatami zalegają wcale nie ci, którzy liczą każdą złotówkę. Mama ma co dwa tygodnie nową hybrydę, a na 120 zł na książki przewraca oczami. Tata jeździ rowerem za kilkanaście tysięcy zł, ale przez 30 zł miesięcznie potrafi wygłosić na zebraniu tyradę" - powiedziała i dodała: "Nie będziemy płacić, to nasze dzieci nie będą miały eksperymentów albo wyjść do kina. Bo to 'miasto' - na które wszyscy się powołują - nie ma pieniędzy nawet na nowe kredki".
A jak jest w placówce waszych dzieci? Wasze głosy są dla nas ważne! Dajcie znać w komentarzach lub na maila: edziecko@graupagazeta.pl. Znajdziecie nas też na Facebooku i Instagramie.