Na prawicy uważają, że nowy podręcznik przekłamuje historię. "Niemcy piszą nam podręczniki?"

Prace nad serią polsko-niemieckich podręczników do historii dla szkoły podstawowej trwały od 2011 roku. Teraz zrobiło się głośno o ostatnim tomie, bo Barbara Nowacka wpisala go do rejestru podręczników dopuszczonych do użytku szkolnego.

"Europa. Nasza historia" to seria podręczników do historii, z których uczniowie korzystają od piątej do ósmej klasy szkoły podstawowej. "Seria powstała w wyniku polsko-niemieckiej współpracy wydawnictw, autorów, naukowych koordynatorów i ekspertów. Poszczególne rozdziały są efektem dyskusji nad sposobem ukazania w podręczniku szkolnym spojrzenia na historię, uwrażliwiającego różne punkty widzenia i różne dydaktyczne ujęcia przeszłości" - czytamy na stronie Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych

Zobacz wideo Kiedy dziecko powinno pożegnać się ze smoczkiem

Polskie i niemieckie dzieci mają ten sam podręcznik do historii

Na pomysł stworzenia podręcznika wspólnego dla polskich i niemieckich dzieci, wydanego w dwóch językach, wpadł niemiecki polityk i prawnik Frank-Walter Steinmeier. Jeszcze w 2006 roku podczas wystąpienia na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą powiedział, że "taka publikacja pomogłaby Polakom i Niemcom w lepszym zrozumieniu się".

I chociaż pierwsze tomy serii zostały bez problemów zatwierdzone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, ostatni tom, który obejmuje okres od początku II wojny światowej do współczesności, spotkał się z krytyką. Prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk specjalizujący się w historii myśli politycznej XIX i XX wieku i historii Niemiec, stwierdził, że podręcznik nie uwzględnia roli Kościoła w historii i błędnie interpretuje niektóre wydarzenia historyczne.

Podręcznik gotowy od czterech lat

"Jeśli otwiera się podręcznik przedstawiający czasy od drugiej wojny światowej i trudno w nim znaleźć słowo 'Niemcy' użyte w kontekście odpowiedzialności za ten konflikt, to chyba nie jest to uczciwe przedstawianie faktów" - czytamy jego słowa na portalu Gazeta Polska Codziennie

"Polsko-niemiecki podręcznik do historii jest gotowy od czterech lat, ale rząd PiS z powodów politycznych blokował wprowadzenie go do szkół. Nowe władze dla tego unikalnego projektu dały zielone światło" - czytamy na portalu Deutsche Welle.

Polsko-niemiecki podręcznik? W sieci wrze

Wprowadzenie do szkół czwartego tomu podręcznika "Europa. Nasza historia" wzbudziło oburzenie prawicowych polityków i sympatyków konserwatywnych wartości. Na ich profilach na portalu X zawrzało. Michał Dworczyk spytał: "Czy naprawdę doszło już do tego, że historię II Wojny Światowej dla naszych dzieci muszą pisać Niemcy?" Paweł Jabłoński stwierdził ironicznie: "PiS tylko szczuje na Niemcy. A przecież ci Niemcy tacy dla nas dobrzy, nawet chcą nasze dzieci historii uczyć…". Z kolei Janusz Kowalski napisał: "Jest Donald Tusk. Jest i niemiecki podręcznik dla polskich dzieci. Powiedzieć skandal to nic nie powiedzieć". Natomiast Sławomir Mentzen stwierdził: "Czyli niecały rok po wygranej w wyborach Tuska, Niemcy piszą nam podręczniki historii? I to o II wojnie światowej?".

To nie jest pierwszy dwujęzyczny podręcznik

O komentarz na temat zamieszania, jakie powstało wokół podręcznika poprosiliśmy Andrzeja Dusiewicza, koordynatora projektu w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych, wydawcy polskiej wersji serii podręczników. - Wszędzie słychać, że Niemcy napisali nam podręcznik. Nie rozumiem skąd ta narracja. Dlaczego nie mówić, że to my napisaliśmy podręcznik, który pokazujemy Niemcom? - pyta i dodaje: - Nigdy w niemieckich podręcznikach nie było tyle o historii Polski. Transnarodowy podręcznik nie jest jedyną tego typu inicjatywą. Koreańczycy i Japończycy podejmują tę samą próbę, podobne doświadczenia mają Niemcy i Francuzi, powstały nawet arabsko-izraelskie materiały edukacyjne. - Tych prób było więcej, ale nie każda zakończyła się sukcesem. Nam się udało. Stworzyliśmy wspólną narrację, co nie znaczy, że daliśmy sobie coś narzucić! - mówi Dusiewicz. 

Czwarty tom podręcznika, który wzbudza te kontrowersje, przeszedł procedurę dopuszczenia do użytku szkolnego. - Ministerka Nowacka wpisała go już do rejestru podręczników dopuszczonych do użytku szkolnego. To było wielkie wyzwanie i mam poczucie, że stworzyliśmy coś wielkiego i ważnego - mówi Andrzej Dusiewicz. 

Więcej o: