Rok szkolny coraz bliżej, a większość rodziców kupiła już dzieciom wyprawkę lub zamierza to uczynić w najbliższych dniach. Skompletowanie listy potrzebnych przyborów złożonej nie tylko z podręczników i zeszytów ćwiczeń, lecz także z plecaka, piórnika, zeszytów i innych akcesoriów papierniczych, to naprawdę duży wydatek. W tej kwestii można jednak liczyć na pomoc państwa.
Najmniej za wyprawkę zapłacą rodzice dzieci uczęszczających do szkół podstawowych. Nie muszą oni kupować podręczników, bo młodsi uczniowie dostaną je w placówce. Ponadto wszyscy mogą liczyć na dofinansowanie wysokości 300 zł na zakup wyprawki w ramach świadczenia "Dobry Start". Mimo tych udogodnień można jednak natrafić w sieci na głosy osób twierdzących, że cena wyprawki jest zbyt wysoka.
Barbara Nowacka zapewniała, że w nowym roku szkolnym uczniowie nie będą musieli kupić nowych książek. "Nie ma powodu, by wymieniać podręczniki lub kupować nowe ze względu na uszczuplone podstawy programowe. Tak dokonywane były zmiany, by nie narażać nikogo na dodatkowe koszty. Uważajcie na oszustów naciągaczy, którzy twierdzą, że zmiany wymagają nowych podręczników!" - pisała na portalu "X". W praktyce okazuje się jednak, że niektóre placówki i tak oczekują od uczniów zakupu najnowszych wydań.
Jedna z użytkowniczek portalu "X" opublikowała wykaz podręczników obowiązujących w liceum. Przy wielu wypisanych w tabelce książkach widnieje dopisek - "Edycja 2024". To oznacza, że placówka uniemożliwia uczniom odkupienia podręczników po młodszych rocznikach. "Wykaz podręczników do LO dla I klasy dopuszcza jedynie język polski z 2019 roku. Przy reszcie podręczników jest zaznaczone, że mają być edycje z 2024 roku. Wydałam na podręczniki ponad 600 zł, a nie mamy jeszcze informatyki, języka angielskiego i religii" - stwierdziła kobieta.