Adaptacja w przedszkolu może być trudna - i to nie tylko dla dziecka, lecz także dla rodzica. Wielu dorosłych przeżywa rozstanie z maluchem i jednocześnie cieszy się, że malec rozpoczyna pierwszy etap edukacji. Niełatwo mają też nauczycielki, które pracują w przedszkolach. O obawach przed nadchodzącymi dniami adaptacyjnymi w przedszkolu opowiedziała nam nasza czytelniczka, pani Beata, wieloletnia nauczycielka wychowania przedszkolnego.
Dni adaptacyjne kojarzą mi się wyłącznie z płaczem. Dzieje się tam wiele dobrego i złego
- mówi pedagożka.
Pani Beata, nasza czytelniczka, od prawie 30 lat pracuje w państwowym przedszkolu w podwarszawskiej niedużej miejscowości. Choć uwielbia pracę z dziećmi i nigdy nie czuła wypalenia zawodowego, jak sama przyznaje, bardzo nie lubi dni adaptacyjnych w placówce. Gdyby miała wybór, wolałaby wtedy nie przychodzić do pracy, albo lepiej - zamknąć oczy i obudzić się już po wszystkim. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że ten moment jest niezwykle ważny dla maluchów. - Powszechnie mówi się, że dni adaptacyjne są dla dzieci. Otóż nie. One są dla dzieci, rodziców i dla opiekunek. Proszę mi wierzyć, że wszyscy przechodzimy przez to samo. Dzieci nie rozumieją, co się dzieje, rodzice stresują się pierwszą tak długą rozłąką z maluchem i często sami nie do końca są na to gotowi, a my, nauczycielki, martwimy się, czy trafimy na fajne dzieciaki i uprzejmych, wyrozumiałych rodziców. Jak widać, każdy ma jakiś interes. Klucz w tym, aby dojść do porozumienia. Ja właśnie tak sobie to tłumaczę i dzięki temu jakoś zawsze udaje mi się przebrnąć przez ten stresujący czas - zaczyna nauczycielka i dodaje, że sama czuje na swoich barkach największą odpowiedzialność.
- My musimy ogarnąć grupę i przekonać dzieci i rodziców do nowego miejsca, a przy tym zadbać o komfort fizyczny i psychiczny. Zatroskani rodzice często uniemożliwiają nam pracę, bo chcą być z dzieckiem niemal non stop i reagują na każdy jego gest, a my przez to nie możemy pracować. Zauważyłam, że z roku na rok jest coraz gorzej. Rodzice chcą uczestniczyć w życiu dziecka do takiego stopnia, że gdyby mogli, usiedliby z maluchem przy stoliczku i bawiliby się cały dzień. To urocze, ale tak nie wychowamy pociech - żali się pedagożka i wskazuje, że najgorzej jest, kiedy dziecko się przewróci czy uderzy i zacznie płakać. Rodzice wówczas zamienia się w ratownika medycznego, a przez to inne dzieci zaczynają płakać.
Rozumiem, że można się martwić, ale ja, nawet z grupą ponad dwudziestu dzieci, dam sobie radę. Rodzice, dajcie nam pracować. Wiemy, co robimy! Rozumiemy wasz stres i podzielamy go, ale on nie może nas paraliżować. Zależy nam na waszych dzieciach i nie pozwolimy ich skrzywdzić
- podsumowuje nauczycielka.
Zajęcia adaptacyjne to dobry pomysł, aby maluch w bezpieczny i przyjemny sposób oswoił się z placówką i wychowawcami. Jak wyglądają? Przede wszystkim zajęcia adaptacyjne trwają od kilku godzin do kilku dni, na przykład w jednej placówce trwają po godzinę dziennie przez tydzień, a w innej po trzy lub cztery godziny, ale co kilka dni. W każdym przedszkolu są inne zasady. Maluchy i ich rodzice poznają między innymi rozkład pomieszczeń i ich wygląd oraz osoby, które pracują w przedszkolu.
Aby ułatwić dziecku adaptację, dobrze jest przenieść do domu niektóre przedszkolne zwyczaje, np. piosenki i zabawy. Dzięki temu maluch będzie pozytywne kojarzył przedszkole, co znacząco pomoże w aklimatyzacji.
Jeśli twoje dziecko właśnie rozpoczyna adaptację lub jesteś ciekaw, jak wygląda cały proces, zajrzyj tutaj.