Być "mańkutem" w latach 90.? Nie polecam. Mówili: Masz 10 zł, bo jak ty sobie w życiu poradzisz

13 sierpnia jest obchodzony Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych. Szacuje się, że stanowią oni między 8-15 proc. populacji. W tym odsetku jestem też ja. Nasze "święto" powstało w 1992 roku i z perspektywy czasu myślę, że dobrze się stało. Może też dzięki temu leworęczny nie jest już dziwowiskiem, a wierzcie mi, nie zawsze tak było.

Jestem leworęczna i urodziłam się pod koniec lat 80. Wtedy większość dziadków, wujków, ciotek itd., którzy zauważyli, którą ręką piszę, mówił na mnie mańkut. To pewnie miało być zabawne, ale jak to zwykle bywa w przypadku kiepskich żartów, śmieszą tylko tych, co je opowiadają. Mówił do mnie tak nawet mój ojciec, zarzekając się przy każdym moim przewróceniu oczami, że "to przecież nie jest obraźliwe". Może i kiedyś nie było, bo "mańkę" zapożyczyliśmy w XVI wieku z języka włoskiego. Jednak to słowo miało dwa znaczenia: lewy oraz gorszy, wadliwy. Podobnie, zresztą jak w języku polskim. "Jesteś lewa" - śmiali się szczerze moi rówieśnicy, którzy po raz pierwszy traktowali moją leworęczność jak żart językowy. 

Być jak Bill Clinton

"Bycie lewym" dość dobrze oddaje istotę leworęczności w latach 90. To było coś dziwnego, coś innego, w domyśle, coś raczej gorszego. Gdy brałam nóż do ręki, ludziom włos jeżył się na karku. "No, jak ty kroisz" - słyszałam. Jak to jak? Lewą ręką. Dla praworęcznych był to jednak tak cudaczny widok, że nieraz odsuwana byłam od kuchennego blatu, "bo przecież zaraz się pokaleczysz".

Marną pociechą były wyrażające tolerancję na modłę lat 90. komentarze w stylu. "Nie martw się, podobno leworęczni są bardzo zdolni". "To nic złego, Bill Clinton jest prezydentem, mimo że jest mańkutem". Sławnych leworęcznych było i jest znacznie więcej, nieważne jednak, ilu bym wymieniła, zawsze bardziej przebijał się raczej fakt, że "dziwnie kroję", niż naukowe dowody na wyjątkowość leworęcznych.

Leworęczny, bardziej zdolny?

Czy jednak leworęczni faktycznie są zdolniejsi? A przynajmniej bardziej kreatywni, co zwykło się do dziś powtarzać. Cóż, to duże uproszczenie. Faktem jednak jest, że mózg leworęcznych jest inny niż praworęcznych. Zwykło się uważać, że to przez to, iż za pisanie lewą ręką odpowiada prawa półkula. A prawa półkula to - jak powszechnie wielu twierdzi - krynica ludzkiej kreatywności. Skoro więc ktoś pisze lewą rękę, to ma bardziej rozwiniętą "kreatywną półkulę". To oczywiście znów zbyt daleko idąca ścieżka na skróty. 

Współcześni naukowcy zwracają uwagę na inną właściwość mózgu leworęcznych, która może mieć przełożenie na np. rozwiązywanie problemów. Zdaniem Erica Zillmera, profesora neuropsychologii na Uniwersytecie Drexel, leworęczny mózg jest mniej zlateralizowany. Innymi słowy, leworęczni mają częściej używać obu półkul do przetwarzania bodźców, do których praworęczni wykorzystują ośrodek umieszczony tylko w jednej półkuli. Taki stan może sprawiać, że leworęcznym ma łatwiej przychodzić np. myślenie nieszablonowe.

Z punktu widzenia dziecka to jednak marna pociecha. Bo co ma tutaj do rzeczy neuropsychologia, gdy cała klasa zaczyna pisać piórem, a ja nie mogę, bo zamiast pięknych literek wychodzi tylko rozmazana smuga? Pisanie na tablicy zarówno kredą jak i markerem, pisanie flamastrami na folii, a nawet głupie wycinanie - tym wszystkim niestety niedane mi było się cieszyć. Dla leworęcznych to dramat, bo nic nie wychodzi tak ładnie jak innym, a jedyną radą, jaką dostawałam, było: "musisz się bardziej postarać" (w przypadku wycinanek) lub: "może spróbuj przekrzywić rękę" (w przypadku pisania piórem).

Moja leworęczna koleżanka miała jednak więcej szczęścia, oprócz "dobrych rad" ("A no tak, bo ty jesteś leworęczna"), dostała też pieniądze. Malowała na plenerze malarskim zabytkowy kościółek w niewielkiej miejscowości. Po mszy podeszła do niej starsza kobieta, załamała ręce i wcisnęła jej dłoń 10 zł i powiedziała.

O Boże, dziecko, ty jesteś leworęczna! Masz tu 10 złotych, jak ty sobie w życiu poradzisz.

Czy da się przestawić na prawo

Moja leworęczność nie zapewniła mi finansowych korzyści, ale to nie był jedyny powód, dla którego na nią narzekałam. Przestałam to robić dopiero w wieku 10 lat, gdy usłyszałam historię mojej pani od muzyki. Opowiedziała mi, jak jej matka przywiązywała jej lewą rękę do pleców lub biła ją linijką po dłoni za każdym razem, jak sięgała po pióro nie tą, którą powinna (czyli prawą). Po takim wyznaniu stwierdziłam, że może urodziłam się w niezgorszych czasach dla leworęcznych, w końcu mogłam chodzi z ręką przywiązaną do pleców. Lepsze czasy dla nas miały jednak dopiero nadejść.

Dzisiejsza wiedza pozwala bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że "przestawianie" na prawą rękę jest traumatyzujące i z grubsza bezcelowe. Jak pokazały badania Clare Porac, psycholożki z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii, choć leworęczni uczyli się pisać prawą ręką, w wielu innych czynnościach ich lewa strona nadal pozostała dominująca. Badaczka wykazała też, że przestawianie leworęcznych na prawą nie powoduje (jak wielu uważa) jąkania lub zaburzeń językowych.

Nie zmienia to faktu, że konwersja leworęcznych może przynieść więcej szkody niż pożytku. Nawet nie stosując przemocowych metod, dziecko brak akceptacji dla leworęczności może traktować jako brak akceptacji dla samego siebie. Dziś całe szczęście uczą się o tym już studenci, mamy też takie święto jak Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych, a słowniki słowo mańkut definiują jednak jako nieuprzejme określenie o człowieka leworęcznego. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.