• Link został skopiowany

"Dziś dzieci nawet fikołka nie zrobią". A WF w Polsce? "Nie ma gdzie się umyć i gdzie ćwiczyć"

"Nie wiem, dlaczego nowy rząd skupia się na testowaniu uczniów, a nie na kondycji fizycznej dzieci, która ciągle się pogarsza. Kiedy my chcemy motywować, to uznawane to jest za zmuszanie. Dziś dzieci nawet fikołka nie zrobią, bo boją się kalectwa. Mnie się to w głowie nie mieści, ale nie mam siły walczyć z nimi i stawiać jedynki. Chłopaki są gotowi do działania, ale dla dziewczyn liczy się wygląd i makijaż" - żali się nauczyciel wychowania fizycznego, który zdradza kulisy codziennych lekcji wf w szkołach podstawowych. Dziwi się, że rząd nie chce nic zmienić w tej kwestii.
Lekcja wychowania fizycznego (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl

Nowelizacja Prawa oświatowego wprowadziła obowiązkowe testy sprawnościowe dla uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych i dla uczniów szkół ponadpodstawowych. W tym roku zostaną one przeprowadzone po raz pierwszy i mają potrwać od marca do kwietnia. W środowisku nauczycielskim, a właściwe wśród nauczycieli wychowania fizycznego dużo debatuje się o zasadności ich przeprowadzania.

Pomiary sprawności fizycznej nie mogą być kryterium oceny z przedmiotu wychowanie fizyczne, lecz powinny być wykorzystywane do wskazania mocnych i słabych stron sprawności fizycznej ucznia w celu planowania dalszego rozwoju

- czytamy w podstawie programowej. Postanowiliśmy porozmawiać z nauczycielami wychowania fizycznego o kondycji polskich wf-ów. Pedagodzy niekoniecznie mówili o nowym rządowym pomyśle, a ogólnie o lekcjach wychowania fizycznego, które z roku na rok coraz mniej interesują dzieci.

Zobacz wideo Nowy pomysł ministra sportu nt. zwolnień z wf-u? Długie zwolnienia tylko od specjalisty

"Pracuję w zawodzie 30 lat i dopiero kilka lat temu doczekałem się prawdziwej hali sportowej"

Nauczyciele wychowania fizycznego coraz częściej zabierają głos i mówią, że ich lekcje często odbiegają od normy, bo zamiast ćwiczyć, dzieci leniuchują i przynoszą zwolnienia. Pedagodzy nie chcą ich karać, jednak brak motywacji u poszczególnych jednostek źle przekłada się na całą klasę. Rzecz jasna, gorzej pracuje się z dziewczynkami, niż z chłopcami, bo te zwracają uwagę na wygląd. "Zapraszam ministrów na moje lekcje WF-u, gdzie pokaże im jak wygląda szara szkolna rzeczywistość. Może wydawać się, że to błaha sprawa, bo przecież wf nigdy nie będzie tak ważny jak chociażby matematyka, jednak ja uważam, że ze sportem człowiek dużo więcej może osiągnąć. Już nie chodzi o zdrową rywalizację, ale także o to, że uczniom się zwyczajnie nie chce. Żadnej motywacji w nich nie ma, a jak już w takim wieku tak się zachowują, to strach pomyśleć jak to rokuje na przyszłość" - zauważył nauczyciel z 30-letnim stażem i dodał:

Nie bez znaczenia są też obiekty sportowe, które w wielu szkołach wołają o pomstę do nieba. Niektóre placówki nie mają normalnych szatni, a nawet nie ma co mówić o jakiś prysznicach. Nie raz brakuje orlika czy nawet hali sportowej. Takich szkół jest mnóstwo. Ja pracuję w zawodzie 30 lat i dopiero kilka lat temu doczekałem się prawdziwej hali sportowej. Jak pojawiła się hala, to i zebrały się chętne dzieci na dodatkowe zajęcia. No, ale są też takie, które nie skaczą przez kozioł i nawet fikołka nie zrobią, a przekonać je do jakiejkolwiek czynności graniczy z cudem.

Uczniowie lekceważą wychowanie fizyczne? Nauczyciel: Nie mam siły walczyć z nimi i stawiać jedynki

Podobne zdanie ma nauczyciel wychowania fizycznego, który pracuje w zawodzie zaledwie kilka lat. Jak wspomina, jego zderzenie ze szkolną rzeczywistością nie należało do najprostszych. Mężczyzna był zaskoczony podejściem dzieci i tym, że nawet będąc od kilka tylko kilkanaście lat starszy, nie może złapać z nimi wspólnego języka. "Nie wiem, dlaczego nowy rząd skupia się na testowaniu uczniów, a nie na kondycji fizycznej dzieci, która ciągle się pogarsza. Kiedy my chcemy motywować, to uznawane to jest za zmuszanie. Dziś dzieci nawet fikołka nie zrobią, bo boją się kalectwa. Mnie się to w głowie nie mieści, ale nie mam siły walczyć z nimi i stawiać jedynki.

Chłopaki są gotowi do działania, ale dla dziewczyn liczy się wygląd i makijaż.

To są realia wychowania fizycznego. Przebrnąć jakoś te czterdzieści pięć minut i przede wszystkim się nie spocić. Co z tego, że ja będę wpisywać do jakiegoś systemu wyniki dzieci jak one w rzeczywistości tylko wtedy będą zmotywowane, bo będą wiedziały, o co chodzi z zaliczeniem" - powiedział nam młody nauczyciel wychowania fizycznego z warszawskiej szkoły podstawowej i z żalem dodał, że trochę inaczej wyobrażał sobie pracę z dziećmi. 

Jestem nauczycielem z powołania. Kocham sport. Myślałem, że przekażę tę energię swoim uczniom, jednak tak się nie stało, bo oni nie czują tego, co ja czuję. Trochę żałuję, że uczę w zwykłej szkole, a nie sportowej placówce, w której dzieci są zafiksowane na punkcie sportu

- podsumował pedagog. 

Więcej o: