• Link został skopiowany

Nauczycielka: Na uczelni zarabiają kokosy, a nam na konta wpływają ochłapy

"Z niecierpliwością czekam na podwyżki, które rząd nam obiecał. Kiedy wpłyną, to chyba oszaleję ze szczęścia. Na pewno przeznaczę na swój rozwój osobisty. Od lat pensja idzie na dom, dzieci i rachunki. Na uczelni zarabiają kokosy, a nam na konta wpływają ochłapy" - mówi polonistka, która pracuje w oświacie już 30 lat i nie godzi się z takim traktowaniem nauczycieli.
Nauczycielka
shutterstock.com/Jenny_Tr

Podwyżki dla nauczycieli to temat, który wciąż budzi wiele emocji. Teraz mówi się o tym za sprawą nowego rozporządzenia o podwyżkach dla nauczycieli przedszkolnych, szkolnych i akademickich, które oficjalnie podpisano we wtorek 20 lutego. Ci ostatni z wymienionych będą zarabiać dużo więcej, niż nauczyciele pracujący w przedszkolach czy szkołach podstawowych i liceach. Różnice w kwotach są bardzo duże, a to rodzi wiele dyskusji. Postanowiliśmy zapytać nauczycielkę języka polskiego, jakie słowa cisną jej się na usta, kiedy po raz kolejny słyszy o podwyżkach. 

Zobacz wideo Adrian Witczak: Zmienia się świat, a szkoły są czasem jak przed 50 laty

Podwyżki dla nauczycieli. "Od lat pensja idzie na dom, dzieci i rachunki"

Praca nauczyciela nie składa się wyłącznie z godzin przepracowanych w szkole i przy tablicy. Pedagodzy często zabierają obowiązki do domu, gdzie przygotowują się do zajęć lekcyjnych, wywiadówek czy rad pedagogicznych, uzupełniają dzienniki elektroniczne czy sprawdzają wszelakie zaliczenia. Zawód ten wciąż jest jednak nieszanowany, a wynagrodzenie, które wpływa na konto, pozostawia wiele do życzenia. To zdanie pani Marzeny, która jako polonistka pracuje już w zawodzie prawie 30 lat. "Z niecierpliwością czekam na podwyżki, które rząd nam obiecał. Kiedy wpłyną, to chyba oszaleję ze szczęścia. Na pewno przeznaczę na swój rozwój osobisty. Od lat pensja idzie na dom, dzieci i rachunki. Na uczelni zarabiają kokosy, a nam na konta wpływają ochłapy" - mówi nauczycielka. 

Nauczyciele nie do końca są zadowoleni z tego, jakie pensje dostają pracownicy uczelni w porównaniu do pozostałego sektora oświaty. Zgodnie z załącznikiem do rozporządzenia, rząd podał cztery stawki wysokości podwyżek dla nauczycieli akademickich i klarują się następująco:

  • profesor - 9 370 złotych (wzrost o 2 160 złotych),
  • profesora uczelni - 7 777,10 złotych (wzrost o 1 792,80 złotych),
  • adiunkt - 6 840,10 złotych (wzrost o 1 576,80 złotych),
  • asystent wykładowcy - 4 685 złotych (wzrost o 1 080 zł złotych).

Zarobki nauczycieli. Ma być lepiej, ale to dalej nie za dużo

I choć na konto pedagogów wpływają także pieniądze z dodatkowych źródeł, takich jak wychowawstwo, dodatek socjalny czy nadgodziny, to mimo takie kwoty są absurdem. Minimalna pensja nauczyciela w minionym roku (bez dodatków, nadgodzin, dofinansowania itp.) wynosiła:

  • nauczyciele początkujący - 3690 zł brutto (2846 zł netto),
  • nauczyciele mianowani - 3890 zł brutto (2982 zł netto),
  • nauczyciela dyplomowani - 4550 zł brutto (3432 zł netto).

W tym roku pensje te mają wzrosnąć o 30 proc. To oznacza, że nauczyciel początkujący dostanie 1107 zł brutto więcej, mianowany - 1167 zł brutto, a dyplomowany - 1365 zł. Do tego dochodzą także różne dodatki takie jak stażowe, motywacyjne czy wiejskie. 

Więcej o: