Nauczyciele wciąż się skarżą, że zarabiają zbyt mało, co jest jednym z powodów tego, że ich zawód nie cieszy się zbyt wysokim podważaniem. Narzekają na niskie zarobki, które w istocie takie są. Teraz czekają na dawno obiecane i spóźnione podwyżki. Wyrównanie za styczeń i luty mają dostać najpóźniej do końca marca.
Aktualnie pensje nauczycieli w zależności od stopnia awansu zawodowego wynoszą:
Po podwyżkach mają wynosić:
Piotr (nazwisko do wiadomości redakcji) jest nauczycielem mianowanym, uczy wychowania fizycznego w jednej z warszawskich szkół podstawowych. W zawodzie pracuje od dziesięciu lat, wypowiada się anonimowo, bo, jak mówi, wstydzi się tego, ile zarabia. - Czekam na przelew z wyrównaniem i po podwyżce. Dostaję miesięcznie ok. trzech tys. zł na rękę, łatwo policzyć, ile to będzie - żadne kokosy, ale spłacę długi, które zaciągnąłem na remont mieszkania, i może zacznę ciułać na wakacje dla syna - mówi Piotr.
- Teraz na ferie nigdzie go nie zabrałem, bo zwyczajnie nie miałem na to pieniędzy, ale liczę, że do lata zdążę coś odłożyć i zabrać go na jakiś fajny wyjazd lub opłacić obóz piłkarski, o którym marzy - dodaje.
Na styczeń przewidziano podwyżki dla tych nauczycieli, którzy zarabiają dziś poniżej najniższej krajowej. Pozostali muszą się uzbroić jeszcze w nieco cierpliwości, bo do nich pieniądze trafią trochę później, jednak nie później niż 31 marca 2024 roku. Poza wyższym przelewem, z racji spóźnionej podwyżki, pedagodzy otrzymają także wyrównanie za styczeń i luty 2024 roku.