"Ksiądz każe chodzić córce na roraty na 6 rano. Grozi, że nie dopuści do bierzmowania"

- Starsza córka przygotowuje się do bierzmowania, które przyjmie w przyszłym roku w maju. Jednak to, ile trzeba zrobić, aby dostać bierzmowanie, przechodzi ludzkie pojęcie. Nie mogę patrzeć na to, jak ona się męczy podczas tych wszystkich przygotowań. Oprócz ciągłych spotkań w kościołach i nauki modlitw, ksiądz każe chodzić córce na roraty na 6 rano w Adwencie. Grozi, że nie dopuści do bierzmowania, jeśli którekolwiek z dzieci oleje to sobie. Córka wstaje po 5, później idzie do kościoła, a kiedy wraca, to ledwo ma czas na śniadanie i idzie do szkoły, w której siedzi do późnego popołudnia - żali się matka, która nie może pojąć absurdalnych wymagań księdza przygotowującego dzieci do bierzmowania.

Sakrament bierzmowania, nazywany też sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej, ma na celu nie tylko umocnienie wiary, ale także pokazanie, że w każdym momencie życia trzeba o te wartości dbać i według nich żyć. O tym, że bycie katolikiem nie jest prostą sprawą, wciąż przekonują się bierzmowani, którzy muszą przejść nierzadko wyśrubowane przygotowania, aby na końcu otrzymać upragnione bierzmowanie. Nie każdemu rodzicowi podoba się jednak to, czego katecheci i księża oczekują od nastoletnich dzieci. Jedna z matek w liście do redakcji opisała, co uważa za przesadę.

Zobacz wideo Uczniowie o religii w szkołach. "To kompletna pomyłka" [SONDA]

"To, ile trzeba zrobić, aby dostać bierzmowanie, przechodzi ludzkie pojęcie"

Pochodzę z rodziny wierzącej i tak też wychowuję swoje dzieci. Nie zawsze zgadzam się z poglądami księży i z tym, że robią z Kościoła instytucję do pobierania pieniędzy, jednak jestem częścią tej wspólny, bo wierzę w Boga. Oczywiście swoje dzieci puściłam na religię i nie planuję ich z niej wypisywać. Jestem jednak bardzo czujna i zawsze pytam pociechy, o czym rozmawiali na lekcji i czy ksiądz jest dla nich dobrym nauczycielem. Nigdy nie musiałam interweniować, więc uważam, że to duży plus. Teraz się jednak coś zmieniło i czuję, że niedługo wybuchnę. Starsza córka przygotowuje się do bierzmowania, które przyjmie w przyszłym roku w maju. Jednak to, ile trzeba zrobić, aby dostać bierzmowanie, przechodzi ludzkie pojęcie. Nie mogę patrzeć na to, jak ona się męczy podczas tych wszystkich przygotowań. 

Oprócz ciągłych spotkań w kościołach i nauki modlitw ksiądz każe chodzić córce na roraty na 6 rano w Adwencie. Grozi, że nie dopuści do bierzmowania, jeśli którekolwiek z dzieci oleje to sobie. Córka wstaje po 5, później idzie do kościoła, a kiedy wraca, to ledwo ma czas na śniadanie i idzie do szkoły, w której siedzi do późnego popołudnia. Ona nawet nie ma czasu, żeby się wyspać. Zrozumiałabym, gdyby ksiądz kazał chodzić dzieciom na roraty raz w tygodniu. Jednak on zapowiedział, że mają być przynajmniej 15 razy, a to aż trzy dni w tygodniu. Szkoda mi dziecka, bo widzę, że się męczy. Zastanawiam się jednak, czy takie zasady panują także w innych parafiach. 

Marzena.

***

Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.

Więcej o: