Polska edukacja jest na skraju kryzysu. Wielu potwierdza, że w dzisiejszych czasach bardziej opłacalna jest praktyka od teorii. Kluczem do stabilnej sytuacji finansowej na rynku pracy jest fach w ręku, czyli pewne praktyczne umiejętności. Oczywiście bez matury i studiów nie da się pracować w prestiżowych zawodach, jak lekarz czy prawnik, jednak wciąż możliwe jest zdobycie dochodowego oraz satysfakcjonującego zajęcia. Dobrze płatna praca bez matury znajduje się dosłownie za rogiem. To dlatego wielu uczniów decyduje się na wybór zawodówki, gdzie nie zdaje się matury, a uczy się fachu w ręku. Taka decyzja często owocuje w przyszłości, czego dowodem są słowa Roberta, który w liście do redakcji eDziecko.pl opisał swoją ścieżkę zawodową. Dziś nie żałuje, że wtedy zaryzykował.
Nigdy nie byłem orłem w szkole, dlatego tuż po gimnazjum zdecydowałem, że nie będę zdawał matury i nauczę się zawodu. Poszedłem do zawodówki, bo wiedziałem, że nie będzie tam tyle nauki, co w liceum czy technikum. Od początku wiedziałem, że tak jak ojciec, chcę być hydraulikiem. Wiedziałem, że jeśli zdobędę wszystkie umiejętności i będę w tym dobry, to robota sama będzie się kręciła, a za tym będą szły spore pieniądze. I nie myliłem się, bo choć do nauki było mi daleko, to praca i praktyki sprawiały mi wiele radości.
Nauczyciele mówili, że jeśli będę sumienny i uczciwy, to będę dobrym fachowcem więc jak wracałem ze szkoły to pomagałem tacie, dzięki czemu on też przekazywał mi fach. Czułem wsparcie, a jednocześnie spełniałem się w tym co robiłem, bo każdy zrobiona rzecz była dla mnie powodem do dumy.
Kiedy kończyłem gimnazjum i mówiłem, że marzy mi się pójście do zawodówki, to często byłem obiektem hejtu. Znajomi śmiali się z moich ambicji i mówili, że nie chce mi się uczyć. Dziś to ja się z nich śmieję. kiedy widzę, że zarabiają marne pieniądze, siedząc za biurkiem czy wciąż studiując.
Odłączyłem się od ojca i prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą. Pracuję głównie w Legionowie i okolicach, ale sporo pracy mam także w samej stolicy. Na czysto w miesiącu wyjmuję ponad 10 tysięcy złotych. Kiedy mam gorsze miesiące to mam minimum 8 tysięcy, a jak lepsze to i dwa razy tyle. Nie narzekam na zarobki, bo czasem wpada też praca "na lewo", czyli tzw. prywatka. Za udrożnienie rury biorę około 300 złotych, a jak zlew przecieka to i 100 złotych za pół godziny roboty. Czasem wpadnie podłączenie wanny czy sedesu, a wtedy liczę sobie też za dojazd. Naprawdę nie narzekam i nie wracam jakoś bardzo zmęczony z pracy.
I choć pracuję fizycznie i sporo nie ma mnie w domu, to moi znajomi prymusi mogą pomarzyć o takiej pensji, jaką ja mam. Z pewnością przyjdzie moment, że będą budować dom czy kupią mieszkanie, a wtedy na pewno będą potrzebować hydraulika. Na pewno im odmówię, bo dla mnie to zwykła hipokryzja. Za bardzo cenię siebie i wiem, że takie osoby nie są warte niczego. A ci, którzy dalej zastanawiają się, czy warto, polecam spróbować, bo takie zawody jak piekarz, murarz, hydraulik czy stolarz, zawsze będą potrzebne i nigdy dla nich nie zabraknie pracy.
Robert.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.
Jeszcze do niedawno krążyło przekonanie, że pójście do innej szkoły niż liceum było przez wiele osób, w tym rodziców i samych nauczycieli, uznawane za wstyd. Jednak powoli zaczyna się to zmieniać i zawodówki zaczynają znowu być wybierane przez uczniów. Co prawda jeszcze wiele trzeba w tej kwestii zmienić, zwłaszcza w sposobie nauczania, m.in. uczyć młodzież o najnowszych technologii i szkolić ich na nowoczesnych maszynach i sprzęcie, to już jest to krok w dobrym kierunku. Warto też wspomnieć, że rosnącym zainteresowaniem cieszą się też targi i zawody, jak choćby gdańskie Euro Skills, więc jest nadzieja na jeszcze większą poprawę stanu kadrowego w zawodach rzemieślniczych. A że dobry fach w ręku jest zawsze w cenie, to zdecydowanie warto ryzykować.