Rodzice zawsze chcieli dla swoich dzieci jak najlepiej. Czasem jednak nie wiedzą, że ich pragnienia, nie do końca odpowiadają wchodzącym w dorosłość pociechom. Zamiast rozmawiać i wspierać, to przenoszą na dzieci swoje ambicje i mimo przeciwności, wróżą swojemu dziecku sukces w sferze ocen, świadectw czy standardowych testów. Często wychodzą jeszcze głębiej, planując dalszy rozwój i wybierając studia. Tak ślepe podążanie za wyidealizowanym życiem zazwyczaj kończy się tym, że rodzicie nie zwracają uwagi na uczucia dziecka i działają wbrew samym pociechom.
Boleśnie przekonał się o tym pewien dwudziestopięciolatek, który poszedł na studia, które wybrali mu rodzice. W liście do redakcji eDziecko.pl wspomina, że gdyby w porę się nie obudził, to doszedłby do momentu, w którym stwierdziłby, że jego życie nie ma najmniejszego sensu.
Niedługo skończę 26, a wciąż studiuję. Kiedy spotykam swoich znajomych, to są w szoku, że jeszcze nie skończyłem edukacji. Wielu mówi, że jak to jest możliwe skoro w szkole byłem wzorowym uczniem. Wtedy opowiadam im całą swoją historię, która, choć nie jest dla mnie powodem do chwały, to jednocześnie chce, aby to była przestroga dla innych.
Zawsze dobrze się uczyłem. Maturę zdałem na naprawdę dobrym poziomie więc nie miałem większego problemu, z tym że mogę się na nie dostać. Bliżej mi było do przedmiotów humanistycznych, a moim konikiem była historia. Rodzice jednak oświadczyli, że z takimi wynikami mam iść na prawo, bo nie na darmo prowadzą kancelarię prawniczą, aby ich syn został nauczycielem czy pracował w muzeum. I wstyd się przyznać, że choć przeprowadziliśmy wiele rozmów, to stanęło na ich decyzji i poszedłem na prawo. To była moja najgorsza decyzja w życiu, bo męczyłem się na tych studiach niesamowicie, szczególnie że w ogóle mnie to nie interesowało. Rzecz jasna, moich rodziców oczywiście dużo bardziej.
Rodzice marzyli, żebym był prawnikiem, a ja przez te ich chore ambicje prawie popadłem w depresję. Taka jest prawda. Walczyłem ze sobą, żeby wstać z łóżka i iść na uczelnie. Do tego była pandemia więc zajęcia w domu były jeszcze bardziej żmudne i bez sensu. W końcu postanowiłem rzucić studia i po raz pierwszy w życiu przytarłem rodzicom nos. Poszedłem do pracy i zacząłem zaocznie studiować historię. Czuję, że żyję, ale to wymagało ode mnie wiele samozaparcia. Gdyby nie moja wiara we własne możliwości, to pewnie dalej słuchałbym się rodziców. Cieszę się, że wyrwałem się z ich szpon. Piszę ten list, aby przestrzec innych, że zawsze warto iść za głosem serca i nie patrzeć na innych.
Damian.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.