Nauczyciele nie są zadowoleni ze swojej pracy. W wielu przypadkach wynika to z niskich wynagrodzeń. Choć rząd co jakiś czas wprowadza podwyżki w oświacie, to wciąż nie są one zbyt zadowalające, a sam zawód pedagoga traci swój prestiż, bo zainteresowanych pracą w oświacie jest coraz mniej. W rzeczywistości, minimalne wynagrodzenie nauczyciela z wykształceniem wyższym (tytuł magistra) i przygotowaniem pedagogicznym wynosi:
Uwzględniając inflację, te zarobki to fikcja. Nierzadko lepiej zarabiają ci, którzy nie ukończyli żadnych studiów, a w pracy nie spoczywa na nich tak duża odpowiedzialność. Jak się okazuje, nauczyciele dostają też dodatki. I choć co roku obiecywane są im dużo wyższe kwoty, to na ich konta niezmiennie wpływają "ochłapy".
Pewna nauczycielka zamieściła na Twitterze wpis, w którym pokazała potwierdzenie przelewu z osobistego konta. Szybko okazało się, że wpływ pochodzi z dodatku nauczycielskiego z okazji 250-lecia Komisji Edukacji Narodowej, który jest zatrważająco mały. Jak by tego było mało, rząd obiecywał pedagogom wyższe kwoty, jednak jak co roku, nic z tego nie wynikło.
Jest wyborcza kiełbacha. Poszło w eter 1200 złotych, potem miało być 900 złotych na rękę, a ostatecznie wyszło 766,39 złotych
- napisała rozżalona nauczycielka, kierując do ministra Czarnka kilka nieprzyjemnych słów i jednocześnie deklarując, że teraz planuje przelać kilka złotych na fundusz wyborczy Koalicji Obywatelskiej, która obiecała pedagogom 30 proc. podwyżki wynagrodzeń.
Pod wpisem pedagożki pojawiło się sporo komentarzy. Internauci podzielili jej niezadowolenie i przyznali, że to śmieszne pieniądze, które rząd wstydziłby się wysyłać na konta nauczycieli, szczególnie z okazji 250-lecia KEN. Zamiast docenić pedagogów, to śmieje się im twarz.
To jakby każdy nauczyciel dostał w twarz.
Ten ochłap to brak szacunku, niż niedawanie nic. Nauczyciele to nie idioci, wiem to
- przekonywali komentujący, którzy także są związani z oświatą i doskonale znają i rozumieją to poszkodowane środowisko.