W jednym z poprzednich artykułów opisywałam swoje doświadczenia ze szkolnego bilansu. Zawsze byłam grubszym dzieckiem, a wizyta w gabinecie pielęgniarki była powodem wyjątkowego stresu. "To duża nadwaga. Co jadasz na śniadania, obiady i kolacje?" - zapytała kobieta w obecności innych koleżanek. Bałam się wówczas złośliwości ze strony innych dzieci i marzyłam o tym, aby po prostu zniknąć. Okazuje się jednak, że podobne doświadczenia ma o wiele Polek.
Martyna Kaczmarek jest działaczką społeczną, modelką i uczestniczką 11 edycji programu Top Model. Na swoim profili na Instagramie chętnie porusza różne kwestie związane z pozytywnością. Tym razem opowiedziała o swoich wspomnieniach ze szkolnego bilansu. "Ale wielki okaz – takie słowa padły w moim kierunku ze strony szkolnej pielęgniarki. Był to moment przełomowy, w którym od myślenia o sobie w kategorii 'najwyższa' (czyli pozytywnie, bo to mnie wyróżniało) przeszłam do myślenia o sobie per 'gigantyczna' i 'obrzydliwa'. A komentarze innych dziewczyn i chłopaków z klasy na temat tego, kto waży najwięcej, więc… jest najgrubszy, sprawiły, że bardzo krótką drogę, którą miałam do przejścia ze szkoły podstawowej do swojego domu – przepłakałam" - wyznała. Modelka podkreśliła jednak, że bilans w szkole to nie był tylko ten stresujący moment w gabinecie u pielęgniarki. Bardziej traumatyczne okazały się doświadczenia, które miały miejsce później. "Porównywanie, licytowanie się. Niezależnie od tego, czy powiedziałaś koleżankom, ile ważysz, czy nie, i tak cała klasa wiedziała, bo do gabinetu nigdy nie wchodziło się pojedynczo. W pierwszej klasie szkoły podstawowej ważyłam najwięcej z całej mojej klasy. Byłam też najwyższą osobą. Dzisiaj widzę w tym logikę. Ale wtedy, gdy byłam nazywana hipopotamem, nie" - twierdziła. Więcej artykułów o tematyce parentingowej przeczytasz na stronie Gazeta.pl.
Modelka przyznała, że po tamtym doświadczeniu czuła się "olbrzymia, ogromna i obrzydliwa". Zwróciła jednak uwagę na skalę tego zjawiska. Powołała się na statystyki z raportu "Spotlight on adolescent health and well-being", z którego wynika, że aż 52 proc. nastolatek z 43 ankietowanych krajów uważa się grube. Pod postem Martyny Kaczmarek pojawiła się masa komentarzy. Wiele kobiet przyznało, że również traumatycznie wspomina szkolne bilanse. "Ważenie się przy całej klasie na bilansach… No trauma", "Bilans z nieuprzejmymi paniami, które same miały problemy, ale musiały przy całej grupie powiedzieć: oj chyba za dużo się przybrało. To wspomnienie z podstawówki najbardziej wryte w pamięć", "Bilanse w szkole powinny być po prostu zabronione. U lekarza, z rodzicem ok. U mnie w podstawówce na bilans do pokoju pielęgniarki wchodziły po trzy dziewczynki. Pani ważyła i mierzyła nas wspólnie, głośno podawała wynik i wpisywała w karcie. Oczywiście przez to każdy w klasie wiedział, ile kto waży i był to temat do hejtu na następne tygodnie", "Miałam podobnie i też na bilansie przy innych dziewczynach. Ośmieszenie, czyste chamstwo. Teraz bym się odszczekała, a wtedy było mi przykro. Uwaga dotyczyła kręgosłupa, a nie wagi" - pisały.