Praca nauczyciela wychowania przedszkolnego, a w naszym kraju jednocześnie niedoceniana, słabo opłacana i ciesząca się małym poważaniem społecznym. W tym zawodzie potrzeba nie tylko wykształcenia, ale przede wszystkim cierpliwości i zaangażowania. Choć podstawowym zadaniem pracownika jest dbanie o prawidłowy rozwój maluchów w zakresie motoryki, sensomotoryki, mowy i myślenia, kształtowania emocji, uczuć i nawyków oraz socjalizacji i uspołeczniania, to coraz częściej nauczyciel pełni rolę matki, która musi nauczyć dziecko podstawowych czynności życiowych. I kiedy nauczycielka widzi, że pewne nawyki dzieci są wprost absurdalne, to kończy się jej cierpliwość.
Pewna nauczycielka, która na co dzień pracuje w przedszkolu zamieściła na Twitterze wpis, w którym opisała, co aktualnie dzieje się w jej placówce. Pedagożka nie kryła rozgoryczenia tym, że dzieci nie potrafią podstawowych czynności życiowych i bez wsparcia wychowawczyni nie poradziłyby sobie. I tu rodzi się pytanie, czego w domu uczą ich rodzice.
- Pracuję w przedszkolu. Mam złe wieści. Lepiej nie będzie, będzie gorzej. Dzieci 4,5-letnie chodzą w pieluchach, bo to ich indywidualna decyzja, kiedy zechcą chodzić do toalety. Dzieci, którym słowo "poproszę" przez gardło nie przejdzie czy dziecko 5-letnie, które siedzi 5 minut z butem w ręce i czeka na pomoc - napisała rozżalona nauczycielka, wymieniając czynności, których dzieci nie potrafią, a w swoim wieku powinny mieć już opanowane.
Każda podwyżka pensji cieszy. Tak też powinno być w przypadku nauczycieli, bo również ma wzrosnąć ich wynagrodzenie. Coś jednak poszło nie tak. "Obecnie nauczyciel dyplomowany zarabia minimum 4550 zł brutto, po przyszłorocznej podwyżce otrzyma 5097,35 zł brutto. Nauczyciel mianowany - 3890 zł brutto - po podwyżce dostanie 4368,47 zł brutto. Pensja nauczyciela początkującego ma wzrosnąć z obecnych 3690 zł brutto do 4143 zł brutto" - podaje "Rzeczpospolita". Jednak tym osobom, nie bardzo do śmiechu, bo okazuje się, że ich pensja, chociaż znacząco wzrośnie, to i tak będzie od stycznia niższa niż najniższa krajowa.
Przypomnijmy, rząd zapowiedział kolejną podwyżkę najniższej krajowej. Jego decyzją ma ona wzrosnąć i od stycznia i wynieść 4242 zł, a od lipca - 4300 zł brutto.