Treść podręcznika do historii dla licealistów wywołała ogromne poruszenie. Głos w sprawie zabrała jedna z wykładowczyń, która przyznała, że ci, którzy piszą podręcznik, nie chcą dobra ucznia, a jedynie pokazać mu, że wciąż nic nie potrafi i dużo musi się jeszcze nauczyć. Jeden z internautów zgodził się ze słowa kobiety i przyznał, że sam taki problem zauważył, jednak to, co zobaczył na prezentowanym podręczniku, bardzo go zaskoczyło:
Pojechali po bandzie!
- napisał.
Podręczniki szkolne wciąż zaskakują. Ostatnio zrobiło się głośno o jednej z licealnych książek z historii, o której nieco więcej napisała na Facebooku specjalistka z zakresu komunikowania politycznego, dr hab. Magdalena Mateja. Wykładowczyni przyznała, że jest zszokowana tym, w jaki sposób napisano sam podręcznik. Zamiast jasnych terminów, użyto szyfrów, których sama kobieta nie zna i jest przekonana, że większość uczniów nie będzie wiedziała, z czym ma do czynienia. Niestety, takie działanie prowadzi do tego, aby pokazać dzieciom, jak dużo nie potrafią i ile się muszą jeszcze nauczyć.
- Dzieło jest nafaszerowane terminami takimi jak: metojkowie, heliaja, geruzja, agoge, triery, diadochowie, pentatlon, edyl, decymacja, municypia, hidżra, majordomowie, minuskuła karolińska, komendacje, princeps, utrakwiści i taboryci, płyta orantów. Nie, kochani, nie obrażam was. Nie znam niektórych wyżej przywołanych terminów i wcale się tego nie wstydzę. Mogłabym kolegom profesorom z Wydziału Nauk Historycznych przytoczyć kilka filologicznych lub medioznawczych pojęć i też by wymiękli. W polskiej szkole chodzi bowiem o to, by uczniowi wytknąć, jak niewiele wie i potrafi - napisała Mateja, zwracając się do swoich koleżanek i kolegów z rodzimej uczelni.
Jakby tego było mało, podręcznik liczy zaledwie 333 strony, co jest dość szokujące, kiedy porównamy podręczniki do innych przedmiotów. Mateja szybko jednak rozwiała wątpliwości i napisała, dlaczego książka jest tak krótka. Jak się okazuje, wydawnictwo "Nowa Era" postanowiło napisać dzieło w mikro czcionce.
Położyłam na stronie najmniejszy spinacz biurowy oraz monetę 5-groszową. W Polsce nie tylko emeryci posługują się szkłem powiększającym podczas lektury tekstów drukowanych, robią tak również uczniowie
- żaliła się wykładowczyni, dodając, że "należy odebrać naukowcom przywilej pisania podręczników szkolnych", bo według niej ci zwyczajnie nie znają się oni na realiach oświatowych.
Naukowcy niech gnębią pojęciami i nazwiskami studentów
- podsumowała.
Postanowiliśmy odezwać się do wydawnictwa i poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie. Kiedy dostaniemy odpowiedź, artykuł zostanie zaktualizowany.