Zgodnie z zapowiedzią ministra edukacji i nauki, od stycznia 2024 roku wynagrodzenia najmniej zarabiających nauczycieli mają wzrosnąć o 20 proc., a pozostałych o 12,3 proc. W praktyce takie rozwiązanie nie zadowoliło jednak pedagogów, ponieważ w rzeczywistości podwyżka wyrównałaby jedynie to, co stracili przez inflację. Przemysław Czarnek nie widzi w tym jednak problemu, a na Twitterze opublikował wpis, w którym zachwalał wynagrodzenia nauczycieli.
Z opublikowanego przez szefa MEiN artykułu miało wynikać, że Polska zajmuje trzecie miejsce na świecie pod względem średnich zarobków nauczycieli w stosunku do średnich zarobków w kraju. Jak zauważyła "Gazeta Wyborcza", StrefaEdukacji.pl jest serwisem należącym do Polska Press, a z kolei ta od 2021 r. należy do grupy PKN Orlen. Jeśli dane podane w artykule byłyby prawdziwe, nauczyciele zarabialiby 11 675 zł brutto miesięcznie, co daje 8289 zł na rękę. W rzeczywistości, minimalne wynagrodzenie nauczyciela z wykształceniem wyższym (tytuł magistra) i przygotowaniem pedagogicznym wynosi:
Więcej artykułów o tematyce dotyczące edukacji przeczytasz na stronie Gazeta.pl.
Na Twitterze można znaleźć wiele zniechęconych głosów nauczycieli oraz osób, które odeszły z tego zawodu. Zgodnie twierdzą, że niskie zarobki odbierają im motywację do pracy. "Jako były już nauczyciel, powiem tylko tyle. Za tę pensję to należy się cieszyć, że nauczyciel nie był karany, dziecka nie uszkodził, potrafi dojechać do pracy na 8:00, wie, który mamy rok. A jak jeszcze kogoś czegoś nauczy, to tylko dziękować losowi", "Który zawód po 5 latach studiów plus ciągłych podyplomówek daje 2700 zł na rękę? A po awansie do 3000 nie dobija? Żebym nie była gołosłowna, to moja pełna wypłata. Jestem nauczycielem specjalistą (na których jest ogromne zapotrzebowanie). 5 lat studiów, trzy podyplomówki, doświadczenie w pracy w przedszkolu, jak i szkole. Wszystkie materiały kupuję sama, od papieru przez książki", "Moja mama po pięcioletnich studiach pracuje jako nauczyciel od ponad 30 lat. Ma tytuł nauczyciela dyplomowanego. Ja jako operator wózka widłowego po dwutygodniowym kursie za 800 zł mam na start 5500 zł brutto. Zarabiam o tysiąc brutto więcej od niej. To jest patologia" - pisali.