Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Od zawsze wiedziałam, że będę pracować z dziećmi. Zamiłowanie do zawodu nauczyciela wzięło się z tego, że moi rodzice pracują w szkole i przedszkolu. Sporo opowiadali mi o edukacji. Ciągle było mi mało i sporo o tym czytałam. W końcu doszłam do momentu, w którym zrozumiałam, że praca z dziećmi nie tylko może odjąć lat, ale i być sposobem na życie. Od razu po liceum wybrałam się więc na studia pedagogiczne. Chciałam być nauczycielem wychowania przedszkolnego i mi się to udało. Kiedy odbierałam dyplom ukończenia studiów magisterskich, to byłam najszczęśliwsza na świecie. Chwile później zaczęłam swoją pierwszą pracę. Nie myślałam, że tak szybko poczuję pierwsze rozczarowanie.
Jako że byłam świeżo po studiach, a moja dyrektorka widziała, że bardzo zależy mi na pracy, to powiedziała, że puszcza mnie na głęboką wodę i daje mi pracę w grupie 3-latków. Na początku bardzo się cieszyłam, jednak dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że początkujące grupy są najbardziej wymagające. Śmiałam się sama z siebie, że dałam się tak wrobić. To normalne, że każdy chciałby uczyć starsze dzieci, a te młodsze dostają te młode nauczycielki.
Kiedy zobaczyłam dzieci na dniach adaptacyjnych, to uświadomiłam sobie, że to maleńkie istoty, z którymi będzie naprawdę dużo pracy. I nie chodzi tutaj o edukację, a o zwykłe potrzeby codziennego życia. Pierwsze co, to pomyślałam, jak mam tu pracować, jak połowa dzieci chodzi w pampersie? Ręce mi opadły z bezsilności, ale starałam się, aby nie było widać tego po mnie.
Maluchy biegały po sali i w ogóle nie słuchały moich poleceń. Niektóre płakały, a inne dokuczały sobie. Czułam się jak w zoo. Szara goryczy przelała się w momencie, kiedy jeden z chłopców powiedział, że ma kupę w pampersie i muszę mu pomóc. Nie wiedziałam, że nauczyciel wychowania przedszkolnego zajmuje się takimi czynnościami. Byłam w szoku, bo nie mam swoich dzieci i nigdy wcześniej tego nie robiłam. Dopiero po czasie zrozumiałam, że praca przy maluchach mało ma wspólnego z typowymi czynnościami, jakie wykonuje prawdziwy nauczyciel w szkole podstawowej. Mimo że pracuję w przedszkolu dopiero miesiąc, to już myślę, aby iść na studia podyplomowe i uderzać do pracy w liceum. Może wtedy poczuję satysfakcję, bo na razie to podcieram dzieciom tyłki, a nie po to uczyłam się tyle lat.
Magda.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.