Kruszą kopie o sos na ziemniakach w szkolnej stołówce. "Mają wybredne dzieci, a ja mam problem"

Początek kolejnego roku szkolnego to w większości placówek jeszcze czas wytężonej pracy nad organizacją. Sporo rzeczy trzeba dopiąć na ostatni guzik. Czasem nie pomagają rodzice, którym coś się nie podoba, coś chcą zmienić, czegoś jeszcze nie ustalili.

Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl

Wrzesień to dla uczniów powrót do nauki, dla rodziców wydatki związane z kolejnym rokiem szkolnym, a dla placówek czas organizacji. Trzeba wszystko dopiąć na ostatni guzik: wprowadzić poprawki do planów lekcji, uzupełnić braki kadrowe, zorganizować zebrania z rodzicami, powołać trójki klasowe, radę rodziców i wiele innych. Pojawiają się też pierwsze problemy: religia jest w środku dnia, lekcje kończą się zbyt późno, a obiady w stołówkach są niesmaczne lub porcje zbyt małe. Niektórych rodziców sprawa jedzenia wręcz elektryzuje. 

Zobacz wideo Jakie są problemy polskiej edukacji? "Każdy musi iść na korki" [SONDA]

"Czy ten sos musi być na ziemniakach?"

Pani Kasia (nazwisko do wiadomości redakcji), która od kilku lat jest przewodniczącą trójki w klasie swojej córki w jednym z warszawskich zespołów szkolno-przedszkolnych przyznaje, że wrzesień to dla niej wyjątkowo trudny okres. "Moja skrzynka mailowa pęka w szwach, a telefon nie przestaje dzwonić. I jak zwykle na początku roku to samo - awantura o obiady. Ciągle komuś się coś nie podoba" - mówi. "I co roku te same pytania i pretensje: Dlaczego w zupie jest natka? Czy ten sos musi być na ziemniakach? Moje dziecko tak nie lubi. Nie może być obok?" - dodaje. Skarży się, że rodzice mają wiele życzeń dotyczących potraw i nie wszystkie da się spełnić.

"Nasza szkoła korzysta z cateringu, panie kucharki nakładają dzieciom porcje, przerwy są krótkie, a one muszą jak najszybciej wydać jedzenie, żeby uczniowie zdążyli zjeść i zupę i drugie danie" - wyjaśnia pani Kasia. "Spieszą się, nie usłyszą, że ktoś nie chce sosu, pilnują porcji dla dzieci z alergiami pokarmowymi etc." Dodaje, że niektórzy rodzice nie potrafią zrozumieć, że w żywieniu zbiorowym nie da się dogodzić wszystkim, a obiady muszą spełniać określone normy. "Nie wspominając już o tym, że niektórzy rodzice naprawdę przesadzają w sprawie jedzenia, mają wybredne dzieci, a ja mam problem" - dodaje. 

Kto układa szkolne menu?

Zgodnie z art. 106a ust. 1 ustawy Prawo oświatowe, szkoła podstawowa ma obowiązek zapewnienia uczniom jednego gorącego posiłku w ciągu dnia i stworzenia im możliwości jego spożycia. Za żywienie dzieci w placówkach są odpowiedzialni intendenci, którzy zajmują się m.in. komponowaniem posiłków, a jadłospisy układają zgodnie z wymogami Instytutu Żywności i Żywienia, adekwatnie do obowiązujących przepisów pranych. Ważne są tu m.in. kaloryczność posiłku zgodna z obowiązującymi normami dla poszczególnych grup wiekowych i unikanie produktów zakazanych w przepisach m.in. słodyczy, słodzonych napojów, nadmiaru soli. 

Więcej o: