Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl
Kolejny rok szkolny - te same kontrowersje wokół lekcji religii. Począwszy od samej zasadności uczenia w publicznych szkołach religii, poprzez miejsce katechezy w planie lekcji, na osobach prowadzących te zajęcia skończywszy. Janusz Omyliński, autor bloga Lekcja religii, skorzystał z okazji, żeby przypomnieć rodzicom uczniów, że jeśli nie chcą, żeby ich pociechy uczęszczały na katechezę, to wcale nie muszą ich z niej "wypisywać".
"Jak co roku przypominam: jeśli wasze dzieci zaczynają jutro szkołę, to pamiętajcie - jeśli nie chcecie, by dziecko chodziło na katechezę (zwaną dla niepoznaki "lekcjami religii"), to nie musicie z niej wypisywać swojej pociechy. Jest odwrotnie - trzeba zadeklarować, że dziecko ma uczęszczać na te lekcje" - napisał na Facebooku Omyliński. "Wydaje się, że to rzecz techniczna, ale jest bardzo ważna. Katecheza jest dla chętnych, to jedynie dodatek dla osób religijnych, więc neutralne światopoglądowo państwo - którego organem jest szkoła - nie może zakładać z góry, że dziecko idzie na lekcje religii. Opcją domyślną jest więc nieuczestniczenie w katechezie" - dodaje autor postu.
Ale to nie wszystko. Janusz Omyliński przypomniał także, że dziecko, zamiast religii może chodzić na etykę. Może też - o czym mało kto wie - brać udział w jednych i drugich zajęciach. "Dziecko może chodzić na etykę lub na katechezę, albo na oba te przedmioty, czy też na żaden z nich" Dodał, że "plan Czarnka na wprowadzenie obowiązku wyboru religii lub etyki się póki co nie powiódł. Jest po prostu za mało nauczycieli etyki".
Pod postem pojawiło się wiele komentarzy użytkowników Facebooka. Pisali: "A nie piękniej by było gdyby najpierw zadeklarowali się ci, co chcą?"; "Zlikwidować religię w szkołach"; "Warto pamiętać też, że na życzenie rodziców uczniów szkoła ma obowiązek zorganizować lekcje religii inne niż katolicka"; "A ja bym zaproponowała lekcje religii islamu sunnickiego szkoły hanafickiej. Ciekawe czy by kogoś znaleźli"; "Swego czasu uczyłem religii właśnie (a nie było to znowu tak dawno temu) i przepisy przepisami, a rzeczywistość rzeczywistością. Do sekretariatu przynosiłem tylko oświadczenia uczniów niewyrażających zgodę na lekcje religii. Tłumaczyłem, ze to trzeba odwrotnie, ale z koniem nie ma się co szarpać. Także nie zrażać się i wypisywać brak zgody."