• Link został skopiowany

Rodzice uwielbiają oceny. Librusa odświeżają częściej od Facebooka. "Ja sprawdzam codziennie"

Wielu rodziców regularnie odświeża dziennik elektroniczny dziecka. "Jak codziennie nie sprawdzać jak milion powiadomień z tego przychodzi?" - pytaj nasi czytelnicy.
Rodzice uwielbiają oceny. Librusa odświeżają częściej od Facebooka. 'Ja sprawdzam codziennie'
Fot. Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl

O ile kiedyś rodzice poznawali oceny dzieci na wywiadówkach, o tyle teraz mają do nich dostęp na wyciągnięcie ręki. Wystarczy zalogować się do systemu Librus, aby sprawdzić, jak nasza pociecha poradziła sobie na ostatnim sprawdzianie. Logowanie do dziennika elektronicznego bywa jednak wciągające.

Rodzice uwielbiają oceny

Więcej artykułów o tematyce szkolnej przeczytasz na stronie Gazeta.pl.

Zobacz wideo Tak Ciocia Liestyle reaguje na pytania o drugie dziecko. "Nie na miejscu"

Dobra ocena potrafi poprawić samopoczucie rodzica. Zła nawet zepsuć mu dzień. Sytuację opisaliśmy bliżej w poprzednim artykule. Udostępniliśmy go na profilu facebokowym eDziecko.pl i wzbudził w internautach silne emocje. Pojawiło się pod nim wiele komentarzy, a czytelnicy podzielili się swoimi doświadczeniami. Niektórzy rodzice przyznali, że czują presję ze strony szkoły, aby monitorować oceny dziecka. "W szkole są naciski na to, by monitorować sytuację. Jak nie zaglądasz to znaczy, że się nie interesujesz. Nie liczy się to, że rozmawiasz w domu z dzieckiem, że budujesz fajną relację... O to nikt nie pyta", "Często właśnie nauczyciele wymagają przesadnego i codziennego zaangażowania w szkołę, dziennik elektroniczny etc. Piszą więcej informacji do rodziców, co zrobić, przynieść, czego się nauczyć i zwracają uwagę tym, którzy nie logują się lub nie odczytują w całości wiadomości", "Jak codziennie nie sprawdzać jak milion powiadomień z tego przychodzi?", "Ja sprawdzam codziennie. Mój syn ma duże trudności w nauce i jak zobaczę u niego dobrą ocenę - trójkę lub czwórkę jesteśmy oboje szczęśliwi, a spędzamy nad nauką dużo czasu" - pisali.

"Czerwony pasek niczego w życiu nie daje"

Inni twierdzili, że obecny stan rzeczy wynika z przyzwyczajeń rodziców oraz tego, że system często nadal nagradza za wysoką punktację. "Oceny same w sobie nie są problem. Jest nim fetysz, którym się stały dla sporej części rodziców. Niszczy dzieci, rodziców doprowadza do podłych i nieuczciwych zachowań. A przecież czerwony pasek niczego w życiu nie daje - zwłaszcza ten na etapie podstawówki", "Rodzice wciąż tkwią w systemie w którym sami się uczyli, nie znają innego i dlatego wciąż jest presja na oceny", "Niestety, ale oceny przekłada się także na punkty które są potrzebne, aby dziecko zostało przyjęte do szkoły średniej. Tłumaczenie, proszenie, zachęcanie do nauki... Jak inaczej dziecko zmotywować do nauki jak nie ocenami? One były i są i może nie są wyznacznikiem wiedzy, ale to system wymaga by były wysokie" - argumentowali. Wśród komentujących byli też rodzice, którzy zapewniali, że wcale nie wymagają od swoich dzieci wysokich stopni. "U mnie dziecko uczy się, żeby mieć wiedzę. Córka jest zdolna, mądra a przede wszystkim dobra dla ludzi pomocna i uczynna. To, że jest czwórka czy trójka - nie robi na mnie wrażenia. To znak, aby ( jeśli chce) pomóc jej w nauce. Wytłumaczyć czy zaproponować korepetycje - jeśli nie chce, nic na siłę", "A moje córki uczą się dla siebie. Uczę je, że nie papier, a kwalifikacje i doświadczenie jest najważniejsze" - czytamy w komentarzach.

Więcej o: