Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Jeszcze przed tym, jak zaszłam w ciążę, to czułam, że mam instynkt macierzyński. Kiedy urodziłam dziecko, to od razu ugruntowały się moje poglądy dotyczące przyszłości syna. Choć przede wszystkim myślałam wtedy o zdrowiu i ochronie psychicznej, to w myślach układałam scenariusze, w których mój mały syn pierwszy raz idzie do przedszkola czy zaczyna uczęszczać na dodatkowe zajęcia, które będą kształtować jego charakter. Nie wiedziałam jednak, czy chce, aby dziecko szło przez życie z wiarą. W głowie rodziło się wiele wątpliwości i pytań, bo wraz z kształtowaniem wrażliwości religijnej dziecka w rodzinie klaruje się wiele stereotypów, uprzedzeń i postaw.
Wychowałam się w katolickiej rodzinie, ale im więcej obserwowałam postępowanie Kościoła i księży, to zniechęcałam się do wiary. Zaczęłam czuć, że to instytucja do pobierania pieniędzy. Kiedy wyszłam za mąż, to przestałam chodzić do Kościoła. Modliłam się w domu. Zdecydowałam, że nie puszczę syna od września na religię, bo chce go chronić. Księża tworzą sektę i nie są wobec ludzi w porządku. Liczy się tylko pieniądz. Już od dawna nie pełnią z czystym sumieniem powierzonych roli. Nie chce wrzucać wszystkich do jednego worka, ale uważam, że jest naprawdę mało takich księży, którzy są dla człowieka i najważniejsza jest dla nich miłość.
To, że nie planuje, aby syn uczęszczał na katechetę, to nie znaczy, że chce odebrać mu wiedzę o innych religiach. Z pewnością zapiszę go na etykę i będę sama edukować go w domu. Uważam, że to ważne w dzisiejszym świecie, aby mieć swoje zdanie, szczególnie na temat tego, w co wierzymy. Jeśli syn po latach postanowi, że najbliżej mu do katolicyzmu, to nie stanę mu na drodze. A wy, drodzy rodzice, zastanówcie się, czy chcecie, aby wasze dzieci były marionetkami w rękach księży. Ja mówię stanowcze nie, bo chce chronić swoje dziecko.
Anna.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.