"Świadectwa szkolne wyglądają jak obligacje skarbowe. Tylko nie wiadomo po co?"

O tym, dlaczego powinny zostać zlikwidowane świadectwa z wyróżnieniem, czyli świadectwa potocznie nazywane z czerwonym paskiem, rozmawiamy z Marcinem Stiburskim, nauczycielem matematyki i fizyki, twórcą Szkoły Minimalnej.

Izabela Orlicz: Jest pan autorem petycji, postulującej likwidację świadectwa z czerwonym paskiem. Dlaczego uważa pan, że nie mają one sensu?

Marcin Sitburski: Po pierwsze istnienie świadectwa z wyróżnieniem napędza wyścig szkolny. Wyścig nie po wiedzę, nie po pasje, a jedynie po nagrodę. Kształtowanie takich postaw jest totalnie sprzeczne z jakimikolwiek metodami pedagogicznymi i neuronauką. Społecznie to także porażka, bo promujemy przede wszystkim rywalizację, dziwiąc się później, że nie potrafimy ze sobą współpracować. Po drugie, świadectwo z wyróżnieniem to taka cienka czerwona linia. Poziom zróżnicowania wiedzy i umiejętności został przez jakiegoś decydenta rozdzielony jakąś arbitralną kreską. Nie mamy ciągłości, pełnego wachlarza umiejętności ucznia, tylko stygmatyzujący podział. Ktoś o średniej 4,74 i 4,75 to wobec systemu dwie skrajnie różne osoby, inaczej określane i skokowo posiadające różne szanse w procesie rekrutacji.

Większość wychodzi z założenia, że taki jest system i nie uda się go zmienić. A świadectwo z czerwonym paskiem często przez dzieci lub ich rodziców jest traktowane jako zwieńczenie ich całorocznej pracy i nie rozumieją dlaczego nie miałby być to powód do dumy.

Ależ nikt nie zabrania im się cieszyć ze swoich osiągnięć. Gdyby nie było świadectwa z wyróżnieniem, w dalszym ciągu mieliby przecież lepsze oceny na tym świadectwie. Mieliby więcej piątek i szóstek, mieliby zachowanie wzorowe czy bardzo dobre. Jedyna różnica to ta, że wszyscy mieliby te świadectwa wydrukowane na takim samym druku, oraz to, że skokowo nie zwiększałaby się przyznawana liczba punktów w rekrutacji, za przekroczenie jakieś arbitralnej granicy. Należy się także zastanowić, czy naprawdę uczymy się dla ocen, czy dla wiedzy i tej wspaniałej satysfakcji, która jest powiązana z motywacją wewnętrzną i ciekawością. To sprawia, że młodsze, przedszkolne dzieci mają takie wyjątkowe osiągnięcia w rozwoju poznawczym. Później przychodzi szkoła i to wszystko gdzieś umiera. Czy naprawdę chcemy uczyć się wyłącznie dla ocen? Oczywiście te określone zachowania wymusza system rekrutacyjny.

W jaki sposób?

Między oceną 2 a 3 jest 6 punktów różnicy w systemie rekrutacji, a pomiędzy oceną 5 a 6 jedynie jeden punkt. Strategicznie lepiej uczyć się wszystkiego po łepkach, niż być mistrzem w swoich dziedzinach. Tylko gdzie jest tu miejsce na indywidualne pasje, mistrzostwo w swojej dyscyplinie? Dlatego ta duma z świadectwa z wyróżnieniem jest dla mnie iluzoryczna. Co pozostałoby z tej potrzeby bycia celującym ze wszystkiego, gdyby nie było tego kolorowego paska na świadectwie i 7 punków w procesie rekrutacji?

Wygląda na to, że wszyscy i uczniowie, i rodzice, i nauczyciele dostosowują się do narzuconych reguł gry.

Tak, po prostu jacyś politycy stworzyli określone zasady tej rozgrywki i każdy, kto chce wygrać, dostosowuje swoje działania do reguł. Tylko te działania, gdy się utrwalą, będą szkodzić w późniejszym życiu. Będą przeszkadzać w znalezieniu pasji i szczęścia w samorealizacji. Gdy zmienimy zasady gry, ludzie się dostosują. Będą znajdować inne, najbardziej korzystne strategie. Wówczas może choć trochę ograniczamy porównywanie, rywalizację, a zwiększymy współpracę i wzajemną pomoc. Pytanie, jaką chcemy mieć Polskę jutro, bo przecież jest ona odbiciem szkoły z dziś. Szkoła rywalizacji stwarza Polskę rywalizacji, a szkoła współpracy, stworzy Polskę współpracy.

Świadectwo z czerwonym paskiem wynika z ocen, które porównuje pan do cukru. Czyli są uzależniające, a przy tym szkodliwe?

Mechanizm nagrody, mechanizm dopaminowy, może być sterowany wieloma różnymi czynnikami. Uzależniamy się od różnych rzeczy, czynności. A ocena to nic innego jak motywator zewnętrzny. Jest już wiele badań wskazujących na złudny i krótkotrwały efekt motywacji zewnętrznej i nigdy nie będzie ona mogła konkurować z motywacją wewnętrzną. Niestety ta nie ma szans się rozwinąć, kiedy wokół ciągle jesteśmy karmieni cukrem, gdy ocena jest nagrodą. Oceny zabijają motywację wewnętrzną i po prostu szkodzą.

Do tego uważa się, że są zwyczajnie niesprawiedliwe.

Oczywiście, są one nieporównywalne, subiektywne, względne. Ocena bieżąca, ustalona różnymi sposobami, przez różnych nauczycieli, dzięki różnemu rozpoznawaniu, w sposób arbitralny, na postawie postanowień różnych statutów szkół, wpływa na ustalenie oceny końcowej. Progi punktowe w skali ocen, inne w każdej szkole, nie precyzują jednolicie i porównywalnie zakresu poziomu i postępów w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności. Jak możemy akceptować taką ocenę, jako sprawiedliwy czynnik rekrutacji? Pamiętajmy, że prócz 7 punktów za świadectwo z wyróżnieniem, uczeń otrzymuje też dodatkowo, maksymalnie 72 punkty za cztery wyróżnione przedmioty. To łącznie 79 punków na 200 możliwych, uzyskiwanych dzięki subiektywnym, nieporównywalnym metodom pracy poszczególnych nauczycieli. Taki element losowości powinien z definicji być wyeliminowany z procesu rekrutacyjnego.

Zmiana systemu oceniania to długotrwały proces, ale co mogłoby zastąpić świadectwo z wyróżnieniem?

Ustawa o Systemie Oświaty Art. 44b mówi wyraźnie o informacji, o pomocy, o wskazówkach, o motywowaniu, o doskonaleniu w kontekście ustalanych na podstawie rozpoznawania ocen. Czy tak nie powinna wyłącznie wyglądać ocena i w konsekwencji świadectwo? Świadectwo powinno być takim protokołem audytu. Pomocą dla ucznia i sugestią dla rodzica. Niestety świadectwo przypomina dziś i swoim wyglądem i wartością obligacje skarbowe. Świadectwo to obecnie papier wartościowy, drukowany na papierze ze znakiem wodnym. To takie edukacyjne obligacje. Bardzo daleko takiemu świadectwu do zbioru informacji i sugestii rozwojowych.

Uczy pan uczniów z różnych krajów. Jak w innych państwach jest rozwiązana kwestia świadectw?

Często myślimy o naszych polskich rozwiązaniach, jako wyjątkowych, wspaniałych, jedynie słusznych. Nie potrafimy przyznać się do tego, że w innych krajach, inne społeczeństwa rozwiązują podobne zagadnienia w dużo lepszy, rozsądniejszy sposób. Są kraje, gdzie promocja do klasy wyższej jest automatyczna, są kraje gdzie rodzice otrzymują wydruk lub korespondencję elektroniczną, informującą o przyroście wiedzy i umiejętności z sugestiami rozwojowymi. Są też kraje, gdzie jeżeli nawet jest świadectwo, to jest ono wydrukowane na zwykłej kartce A4 z ryzy, bez megalomanii stosowania papieru z giloszem, czyli specjalnego papieru ze wzorem i ze znakiem wodnym. Ale my wiemy lepiej, jak powinno być. A pięć milionów giloszy ktoś przecież musi wydrukować i za to wystawić rachunek, opłacony z naszych podatków.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.