"Znajomy obiera ziemniaki w barze i zarabia 5 tysięcy do ręki. Ja, nauczyciel 3 tysiące"

- Jestem niecały rok po studiach i już żałuję, że wybrałam pracę w oświacie. Znajomy obiera ziemniaki w barze i zarabia 5 tysięcy do ręki. Ja, nauczyciel 3 tysiące. Przecież za takie pieniądze nie da się godnie żyć. Jeśli będę chciała kupić mieszkanie, to przy takich zarobkach nie dostanę nawet kredytu - mówi młoda nauczycielka w rozmowie z eDziecko.pl, wyraźnie sugerując, że praca w oświacie powoli ją dobija.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Niezadowolenie nauczycieli z wynagrodzeń i wprowadzanych podwyżek sprawia, że zawód pedagoga traci swój prestiż, a zainteresowanych pracą w oświacie jest coraz mniej. Nauczyciel mianowany, z tytułem magistra, po podwyżce, minimalnie powinien zarabiać 3890 zł brutto. Natomiast pozostali nauczyciele mianowani, po podwyżkach, powinni od stycznia zarabiać minimalnie 3700 zł brutto. Uwzględniając inflację, te zarobki to fikcja. Nierzadko lepiej zarabiają ci, którzy nie ukończyli żadnych studiów, a w pracy nie spoczywa na nich tak duża odpowiedzialność.

Zobacz wideo Jakie są problemy polskiej szkoły? "Regularność zmian w systemie edukacji daje nam mocno w kość"

"Jestem niecały rok po studiach i już żałuję, że wybrałam pracę w oświacie"

Pewna nauczycielka, która jest świeżo po studiach rozmowie z eDziecko.pl żali się na to, że została nauczycielem. Choć uważa, że ma w sobie powołanie do nauczania, to marne wynagrodzenie sprawia, że zwyczajnie nie chce jej się wstawać do pracy. Do tego dochodzą roszczeniowi rodzice i brak wsparcia ze strony rządu. 

Jestem niecały rok po studiach i już żałuję, że wybrałam pracę w oświacie. Znajomy obiera ziemniaki w barze i zarabia 5 tysięcy do ręki. Ja, nauczyciel 3 tysiące. Przecież za takie pieniądze nie da się godnie żyć. Jeśli będę chciała kupić mieszkanie, to przy takich zarobkach nie dostanę nawet kredytu

- mówiła młoda nauczycielka, która jest oburzona tym, jaką odpowiedzialność ma w pracy jej kolega, a jaką ona, szczególnie że to od niej zależy, jakie będzie przyszłe pokolenie, bo to ona naucza dzieci.  

"Nad zawodem nauczyciela krążą czarne chmury i nie zapowiada się, że wyjdzie słońce czy tęcza"

Dwudziestopięcioletniej pedagożce na razie pomagają rodzice, jednak jeśli sama będzie chciała założyć rodzinę, to przy takich zarobkach nie wie, jak ją utrzyma.  

Boję się o jutro. Nad zawodem nauczyciela krążą czarne chmury i nie zapowiada się, że wyjdzie słońce czy tęcza. Coraz mniej osób chce iść do pracy w oświacie i wcale się im nie dziwię. Jeśli rząd w końcu nam nie pomoże, to przyjdzie prawdziwa katastrofa szkolnictwa. Strajk nauczycieli jest nieunikniony

- dodaje nauczycielka. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA