Uczennica dostała nietypową uwagę. Poszło o liście i gałęzie

Uczennica pokazała, jaką uwagę otrzymała od swojego nauczyciela. Zadziwiająca jest nie sama treść, a to że była wówczas nieobecna w szkole. - Nie było mnie tydzień - zaznacza nastolatka.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Uczniowie wyczekują wakacji. Zanim to jednak nadejdzie, muszą jeszcze ciężko popracować na odpowiednie stopnie na świadectwie. Jak się okazuje, nie jest im łatwo. Szczególnie męczące są niewygodne plany lekcji, które zaburzają całe dni. Dzieci nie mają czasu na naukę, zajęcia dodatkowe, korepetycje czy przede wszystkim na odpoczynek.

Szkolna rzeczywistość nie jest łatwa. Oprócz nauki uczniowie przecież prowadzą aktywnie życie towarzyskie, które rzecz jasna odbywa się także w murach szkoły. Nauczyciele nie zawsze akceptują, odbiegające od standardów szkolnych, zachowanie dzieci. W szkolnych dziennikach roi się od uwag, które nauczyciele wypisują uczniom. Ta adnotacja, którą pokazała jedna z uczennic, zaskakuje szczególnie. Nie tylko ze względy na treść, ale także na okoliczności. 

Zobacz wideo Jakie są problemy polskiej szkoły? "Regularność zmian w systemie edukacji daje nam mocno w kość"

Dostała uwagę, choć była nieobecna w szkole. "Nie było mnie tydzień" 

Pewna uczennica opublikowała na Twitterze zdjęcie uwagi zamieszczonej w e-dzienniku przez swojego nauczyciela. Nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że adnotacja została wpisana podczas nieobecności nastolatki w szkole. Kolejną kwestią był fakt, że uwaga skierowana była do grupy, a nie do pojedynczej osoby. 

Już mnie niby nie ma w tej szkole, ale tak sobie weszłam na e-dziennik i się okazało, że jak mnie nie było tydzień to dostałam uwagę

- napisała zdziwiona uczennica. Adnotacja o zachowaniu ucznia umieszczona była w kategorii zaangażowanie społeczne. Treść uwagi brzmiała następująco:  

Mimo wielokrotnie powtarzanych przez p. Arkę próśb, uczniowie klasy nie przynieśli liści i gałęzi niezbędnych do scenografii przygotowywanego przedstawienia dla dzieci.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.