Od świtu do nocy. Uczniowie ledwo daję radę z nauką. "Tylko usiąść i się rozpłakać"

Poirytowani uczniowie nie kryją oburzenia związanego z obowiązkami szkolnymi. Lekcje zaczynają się z samego rana, a kończą w późnych godzinach wieczornych. W domu czeka na dzieci jeszcze nauka i przygotowanie się do kolejnego dnia szkolnego. A gdzie sen i odpoczynek? Ciężko się tak funkcjonuje. - Mam ochotę się popłakać, bo jestem taka zmęczona, że nawet ściągi mi się nie chce zrobić - przeżywa jedna z uczennic we wpisie na Twitterze.

Więcej treści o polskiej oświacie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Wyobraźmy sobie, że dziecko wstaje wcześnie rano, ubiera się, je śniadanie i jedzie do szkoły, gdzie niekiedy spędza czas do godziny 15.00 czy 16.00, a nawet do późnych godzin wieczornych. Następnie wraca do domu, je obiad, sprząta pokój i ponownie siada do nauki, bo następnego dnia ma ważne zaliczenia i mnóstwo zadań domowych. Niekiedy pojawią się zajęcia dodatkowe czy korepetycje. Niestety jest także zmęczenie i brak możliwości rozwijanie swoich pasji czy aktywności. I tak jest codziennie.

Dla dorosłych ośmiogodzinny dzień pracy potrafi być prawdziwą udręką, a co mają powiedzieć uczniowie, którzy powinni utrzymać produktywność cały dzień, tak, aby po szkole móc powtarzać materiał? Niestety, tak wygląda rzeczywistość polskich uczniów. Jak sami przyznają, choć są już do tego przyzwyczajeni, to nie jest łatwo, szczególnie po powrocie z ferii zimowych, kiedy nauczyciele wymagają naprawdę dużo. Uczniowie żalą się i opisują swój intensywny tryb życia w sieci. 

Zobacz wideo "Czarnek to minister indoktrynacji polskiej szkoły"

Podczas jednego dnia dwie kartkówki i sprawdzian. "Co to ma być?"

Jedna z uczennic przyznaje, że w ciągu jednego dnia ma aż dwie kartkówki i sprawdzian. Nie jest to łatwe, szczególnie kiedy lekcje zaczyna się w godzinach porannych. Wieczorem trzeba iść wcześniej spać, żeby rano nie spóźnić się do szkoły. 

Nie podoba mi się to, że jutro mam kartkówkę z polskiego, niemieckiego i sprawdzian z matmy. Do tego muszę wstać na 8 do szkoły. Co to ma być?

- żali się dziewczyna. 

Uczniowie kończą lekcję przed 18.00, a następnego dnia sprawdziany, kartkówki

Są też tacy uczniowie, którzy choć w dzień intensywnie pracują na lekcjach, to po powrocie do domu również czują przypływ energii. Jedna z uczennic przyznała, że lekcje skończyła dopiero przed godziną 18, a to nie przeszkodziło jej w obowiązkach domowych. Na koniec, jak zawsze, czeka na nią zaliczenie, tym razem z matematyki. 

O dziwo mam dziś nagle dużo energii. Skończyłam lekcje o 17.30, byłam w domu, zjadłam obiad, posprzątałam pokój i teraz idę się myć. Mam nadzieję, że nie zamroczy mnie to, bo jeszcze czeka mnie nauka na sprawdzian z matematyki

- przyznała. 

"Mam ochotę się popłakać, bo jestem taka zmęczona, że nawet ściągi mi się nie chce zrobić"

Inna uczennica nie ukrywa, że nadmiar obowiązków szkolnych sprawia, że po powrocie do domu odczuwa ogromne zmęczenie i nie ma siły na odrobienie lekcji, a także przygotowanie się do kolejnego dnia w szkole. Dziewczyna przyznała, że jest tak zmęczona, że nawet nie ma siły na zrobienie ściągi, a jedyne co chce zrobić to usiąść i się rozpłakać.  

Nie umiem jutro kompletnie nic na sprawdzian z fizyki. Mam ochotę się popłakać, bo jestem taka zmęczona, że nawet ściągi mi się nie chce zrobić

- napisała rozżalona uczennica. Inna dodaje: 

Już nie mam siły na naukę, a jeszcze sprawdzian i kartkówka przede mną i to z matematyki i z chemii. Mam ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami.

Przepracowani uczniowie

Uczniowie są przeładowani obowiązkami. Pracują na dobre oceny z klasówek, na czerwone paski, wysokie średnie i uznanie rodziców. Od czasów przedszkola zakorzeniane mają zarówno w placówkach edukacyjnych jak i w domu, że muszą rywalizować między sobą, aby zasłużyć na miłość czy szacunek dorosłych. To prosta droga młodzieńczej depresji. 

"Poczucie przeciążenia, napięcie i wyczerpanie. Podstawowe uczucie w codzienności naszych dzieci zabarwione jest koniecznością życia, z tym że nigdy tak naprawdę nie dadzą rady sprostać wszystkim wymaganiom. A to jeden z warunków wstępnych wypalenia" - pisze w książce "Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem" berliński psychiatra, profesor Michael Schulte-Markwort. Psychiatra zaprzecza tym samym, że żeby się wypalić, trzeba być dorosłym, przepracować kilka lat i się przemęczyć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.