Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Studniówka uczniów z Zespołu Szkół Ekonomicznych w Lesznie odbyła się 3 lutego w hotelu Toscania we Włoszakowicach. Jak podaje Wirtualna Polska, podczas balu doszło do kuriozalnej sytuacji, której nikt wcześniej nie mógł przewidzieć. Choć komitet organizacyjny zarzekał się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik i nic nie może zakłócić zabawy maturzystów, to niestety stało się inaczej. Profesjonalna ochrona zachowywała się arogancko i nieprzyzwoicie nie tylko w stosunku do uczniów, ale także nauczycieli. Mężczyźni sprawdzali tożsamość maturzystów i gości, a także zawartość torebek. Ku zdziwieniu, nie pozwalali wychodzić uczestnikom imprezy na dwór.
Mówili do nauczyciela, że ma wypie*****ć, popychali nas, musieliśmy się prosić, żeby móc wyjść na dwór, na papierosa
- powiedział jeden z maturzystów w rozmowie z radiem Elką. Inny maturzysta został skuty kajdankami i był bity pałką teleskopową:
Byliśmy na papierosie. Moje dziewczyna się przewróciła, podszedł ochroniarz i zapytał, czy nic się nie stało. Nie wiedzieć czemu, w pewnym momencie jeden z nich wziął mnie "za szmaty" na bok, skuł kajdankami i bił pałką teleskopową. Do dziś mam ślad.
Inny uczeń dodaje:
Mój znajomy miał zakrwawiony nos, gdy jego dziewczyna przyszła rozładować sytuację, jaka wyniknęła między nim a ochroniarzami. I wtedy jeden z nich wyjął nagle tubę z gazem. Psikał nim jak dezodorantem, gdzie popadanie, dostało się mi, oberwał również nasz wychowawca, który zadzwonił po policję.
Z relacji dyrekcji wynika, że szkoła nie angażowała się w przygotowania do studniówki, a całą organizacją zajęli się uczniowie i rodzice. Nauczyciele zaangażowali się w stworzenie choreografii poloneza. Jedynie ze względów formalnych, umowę na wynajęcie sali podpisał jeden z pracowników szkoły.
Ochrona na studniówce w Zespole Szkół Ekonomicznych w Lesznie Archiwum prywatne/ Screen z nagrania
Funkcjonariuszy wezwała managerka ds. organizacji imprez w sali, w której rozegrał się horror. Kobieta zaznaczyła, że bardzo rzadko spotyka się z tym, aby ochrona pilnowała porządku na studniówce. Być może to przez to atmosfera została zakłócona.
Zazwyczaj dbają o to rodzice wraz z nauczycielami, a nawet gdy ochrona jest obecna, to robi wszystko, aby to uczestnicy zabawy byli bezpieczni. Tu od początku było nieco inaczej. Początkowo nie interesowaliśmy się tym, wykonywaliśmy swoje zadania na sali, nie ingerując w ustalenia organizatora. W pewnym momencie sprawy nabrały jednak takiego obrotu, że powiadomiliśmy o tym policję
- przyznała Diana Tylińska, zacytowana przez Wirtualną Polskę.