Już niedługo, bo 12 grudnia rozpoczynają się próbne matury. Licealiści zaczynają czuć presję zbliżających się egzaminów, do których przystępować będą już w maju 2023 roku. Napiętej atmosfery nie uspokajają medialne doniesienia o zmianach w sposobie oceniania czy wypowiedzi niektórych nauczycieli.
Więcej rzetelnych treści znajdziesz na stronie Gazeta.pl >>
Niedawno pisaliśmy o nauczycielu języka polskiego Przemysławie Rojku, który zbliżającą się maturę nazwał "najczarniejszą otchłanią edukacyjnego piekła". Taka refleksja pojawiła się po szkoleniu dla egzaminatorów organizowanym przez CKE. Pedagog ostatecznie zrezygnował ze sprawdzania przyszłorocznych matur, bo nie chce "przykładać ręki do jakiegoś procederu haniebnego". My zapytaliśmy o opinię o maturach egzaminatorkę, która nie tylko nowe matury sprawdza od początku ich wprowadzenia, lecz także będzie sprawdzać maturę 2023.
Tak, ale mam nadzieję, że żaden z maturzystów i nauczycieli nie jest nimi zaskoczony. Mam wrażenie, że wszyscy myślą, że nagle w grudniu zostaje wprowadzona całkiem nowa formuła egzaminu. To nie tak. O zmianach wiadomo już od dawna. Wiedzieli uczniowie, wiedzieli nauczyciele. Jeżeli pan Rojek maturę 2023 nazywa "najczarniejszą otchłanią edukacyjnego piekła", to mam smutną wiadomość, jesteśmy w niej już od wielu lat. Egzaminy dojrzałości układane są bowiem na podstawie podstawy programowej, którą znamy już od dłuższego czasu. Czy jest ona dobra? To już inna kwestia. Mam jednak poczucie, że oburzenie niektórych może wynikać z tego, że do tej matury nauczyciele muszą uczyć inaczej. To przede wszystkim na tym poziomie zachodzi rewolucja.
Czy uczniom będzie trudniej, to zależy od ich nauczycieli. Tego, jak ich do tej pory uczyli. Zmiany na maturze wymagają też zmian w sposobie nauczania. Jeżeli przez lata przyzwyczailiśmy się do odpowiada pod klucz, krótkiego i ograniczonego, to tak, będzie trudniej. Teraz położono nacisk na nieco inne umiejętności. Nie wystarczy wykuć się czegoś na pamięć. Każde zagadnienie trzeba umieć potraktować bardziej globalnie. Jeżeli mamy na przykład motyw samotności - to trzeba umieć opowiedzieć, jak przejawiał się on w różnych epokach. Czy jednak trzeba uczyć się więcej? Na pewno trzeba uczyć inaczej. Omawiając na lekcjach barok, mówimy też od razu, jak pisarze tej epoki i ich poglądy wpłynęły na kolejne generacje twórców i społeczeństwo. Nie sądzę, że zmiany są przeciwko uczniom. Wymagają szerszego uczenia, kontekstowego i problemowego, z tego punktu widzenia jest to trudne.
Zarówno uczniowie, jak i egzaminatorzy będą mieli nieco większą swobodę. Nie trzeba będzie uczyć się w takim stopniu pod klucz jak w poprzednich latach. Wiele osób uważało zresztą ten system za krzywdzący i ograniczający. Trzeba jednak, jak już wspomniałam, wykazać się myśleniem kontekstowym. Wielką uwagę przykłada się także do języka, słownictwa i stylu. Za to można uzyskać naprawdę dużo punków. W ramach szkoleń sprawdzałam taką pracę, która merytorycznie była poprawna, ale niestety błędy językowe znacząco obniżyły punktację.
Ta matura jest trudna, ale ze względów, o których mówiłam wcześniej. Niemniej jednak uczniowie i nauczyciele wiedzieli, jak będzie wyglądała. Nikt nie może mówić o zaskoczeniu. Należy zmienić system uczenia dzieci. Uczyć globalnie, przekrojowo. Znacząco zwraca się też większą uwagę na język. Trzeba więc uczyć dzieci poprawnego wypowiadania się. Nie tylko w formie pisemnej, lecz także i ustnej. Wielka w tym rola nauczycieli. Względy merytoryczne oczywiście też są ważne. Jednak jeśli ktoś w stresie zamiast "Stanisław Wokulski" napisze "Jan Wokulski", nikt go nie obleje.
Jeżeli uczeń opracuje sobie te 227 pytań jawnych, to nie będzie miał problemów też z tymi niejawnymi. Ba, ma już wtedy od razu konteksty do matury pisemnej. Pomocy naukowych na rynku jest mnóstwo. Płatnych i darmowych. Ze szkoleń wiem, że na ustnej maturze każdy uczeń będzie miał pytanie odnoszące się do jego własnej opinii. Jak na przykład uczeń omawiał "Dziady", to nauczyciel może zapytać: "Co sądzisz o postawie Konrada, czy dla ciebie jest ona do przyjęcia?". Jest to więc pytanie o osobiste uwagi ucznia.
Lista lektur, którą uczniowie są teraz straszeni w internecie to lektury, o których nauczyciele uczą ich już od czterech lat. Wiele pozycji należy znać tylko we fragmentach. Wydaje mi się, że osoby, które przez cały okres liceum przykładały się do nauki, nie będą zaskoczone tytułami. Mam też poczucie, które opieram na podstawie wielu lat doświadczeń, że CKE nie daje takich przykładów, żeby specjalnie zagiąć zdających. Większość lektur wygląda dokładnie tak samo, jak w czasach, kiedy maturę zdawała moja 34-letnia córka, ba, kiedy ja zdawałam maturę. Co gorsza, ona uczyła się na studiach polonistycznych z tego samego podręcznika do metodyki nauczania, co ja. To jest coś, co naprawdę powinno nas przerażać. Drobne korekty w podstawie programowej? To tylko pudrowanie większego problemu. Polska szkoła potrzebuje gruntownych zmian, zarówno w sposobie finansowania, jak i kształcenia uczniów czy nauczycieli.