Więcej informacji o aktualnej sytuacji w polskim szkolnictwie na stronie Gazeta.pl
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki planuje zmiany w przepisach dotyczących edukacji domowej. Na swoim koncie na Twitterze napisał niedawno o tzw. mafiach oświatowych.
Prócz wspaniałych rodziców kształcących dzieci w edu. domowej, są niestety również oświatowe mafie, wykorzystujące luki w przepisach i wyłudzające grube mln zł. Dlatego system trzeba uszczelnić
- zapowiedział.
Szef resortu edukacji w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną wypowiedział się m.in. na temat zmian wprowadzonych w projekcie Lex Czarnek. Jest przekonany, że tym razem Andrzej Duda nie zawetuje ustawy, bo jak zapewnił - wprowadzono w niej zmiany, które wcześniej budziły wątpliwości prezydenta. Spora część rozmowy dotyczyła jednak edukacji domowej i zmian, jakie Czarnek chce wprowadzić w przepisach.
Jestem konstytucjonalistą, ale jako minister próbuję godzić oba podejścia. Widać to w aktualnych propozycjach, które uważam za idące w dobrym kierunku
- powiedział. Czarnek wyjaśnił, że w pierwotnym poselskim projekcie złożenie wniosku o włączenie dziecka do edukacji domowej było możliwe jedynie w trzech pierwszych tygodniach września. Po zmianach rodzice będą mieli na to czas od 1 lipca do 21 września danego roku szkolnego. Poza tym szkoła, do której formalnie jest zapisany uczeń, nie musi się znajdować w tym województwie, w którym mieszka uczeń, może też być w sąsiednim. Wcześniej nie było takiej możliwości.
Odpadł też limit, który w pierwotnej wersji projektu mówił o maksymalnie 50 proc. uczniów w placówce w edukacji domowej. Niezbędne jest jednak, by o egzaminach klasyfikacyjnych dla uczniów był informowany kurator, tak by mógł je nadzorować. Muszą się one również odbywać stacjonarnie, bez możliwości online
- dodał.
W rozmowie z DGP szef resortu edukacji został także poproszony o wyjaśnienie użytego przez niego sformułowania "mafia oświatowa".
Niektóre placówki, które są poza wszelką kontrolą i to wykorzystują, ze szkodą dla wielu innych działających uczciwie i na wysokim poziomie. Chodzi m.in. o „martwe dusze", czyli dzieci i młodzież z zagranicy, z innych województw. Samorządy nie są w stanie tego skutecznie sprawdzić, bo dostęp do Systemu Informacji Oświatowej jest dziś ściśle reglamentowany
- powiedział. Poinformował, że na działania takich podmiotów z budżetu państwa wydaje się ok. 1 mld zł rocznie. Dodał, że w pewnym zakresie z domowej formy edukacji uczyniono sposób na biznes przy użyciu środków publicznych.
Nie można wymagać, by potężne pieniądze szły na edukację domową, a z drugiej strony oczekiwać od państwa, że nie będzie miało nad nią żadnej kontroli
- dodał.