Godziny dyrektorskie - rozwiewamy wątpliwości czym są i kto o nich decyduje

Głównym założeniem godzin dyrektorskich było rozwijanie zainteresowań i pomoc w kształtowaniu kompetencji zawodowych dla uczniów szkół publicznych. W praktyce nie wygląda to najlepiej.

Godziny dyrektorskie - czyli co?

Wszystkie szkoły publiczne w Polsce realizują program nauczania zgodnie z art. 109 ust. 1 Ustawy z dnia 14 grudnia 2016 roku Prawo oświatowe. Załączniki do rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 3 kwietnia 2019 roku w sprawie ramowych planów nauczania dla publicznych szkół określają (w zależności od rodzaju prowadzonych zajęć w szkole, np. tryb zaoczny, dzienny) wymiar godzin dla uczniów poszczególnych klas lub semestrów w danym typie szkoły przeznaczony na realizację obowiązkowych zajęć edukacyjnych oraz tygodniowy wymiar godzin do dyspozycji dyrektora szkoły.

Zajęcia w ramach godzin dyrektorskich

W praktyce oznacza to, że wymiar i rozkład tych godzin pozostaje do dyspozycji dyrektorów. Jednak muszą postępować oni zgodnie z przepisami o ramowych planach nauczania, a dokładnie z § 2 ust. 1 pkt 4 rozporządzenia MEN z 3 kwietnia 2019 r., który mówi jasno, na co te godziny można wykorzystać. A są to:

  • zajęcia rozwijające zainteresowania i uzdolnienia uczniów, w szczególności zajęcia związane z kształtowaniem aktywności i kreatywności 

  • w przypadku szkół prowadzących kształcenie zawodowe - również na zajęcia związane z kształtowaniem kompetencji zawodowych

  • w przypadku liceum kształcącego dla dorosłych oraz technikum, jeżeli kształcenie w zawodzie szkolnictwa branżowego tego wymaga - również na realizację przedmiotów w zakresie rozszerzonym

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Obowiązkowe czy nie?

Choć godziny dyrektorskie należy, a wręcz trzeba ująć w szkolnych programach nauczania, to nie podlegają one obowiązkowi oceniania czy klasyfikowania. Nie wpisuje się ich na świadectwa promocyjne, ani na świadectwa ukończenia szkoły. Jednak pomimo tego i tak muszą być one realizowane w szkołach, choć obowiązkowe nie są. I sama idea umożliwienia uczniom rozwijania własnych pasji, wspieranie ich zdolności i pomoc w rozwoju jest świetnym pomysłem, to niestety w praktyce wielu rodziców skarży się, że szkoły nie do końca mają na nie pomysł. Plany lekcji są tak przeładowane, że nawet jeśli nauczyciel ma szansę kreatywnie wykorzystać ten czas, to nie znajduje się zbyt wielu chętnych. A najczęściej i tak wykorzystuje się "okienko" między lekcjami i wolnego nauczyciela, który ma za zadanie jakoś zająć dzieci. Powstaje bezproduktywna godzina, na której uczniowie siedzą w telefonach lub zajmują się sami sobą. Chyba nie do końca o to chodziło?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.