Marzenie nauczycieli: Żeby rodzice nie widzieli w nas darmozjadów i pretensjonalnych leni

To był ciężki rok dla nauczycieli, którzy borykają się z brakiem szacunku i wsparcia. Chcą odchodzić z pracy przez niegodne pieniądze, wewnątrzszkolne konflikty oraz wypalenie zawodowe. Co musiałoby się stać, żeby nauczyciele wrócili 1 września do szkół z uśmiechem? - Chyba cud - twierdzi jeden z pedagogów w rozmowie z eDziecko.pl.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>

Żyjemy w czasach permanentnego kryzysu edukacji. Szkoła, jaką znamy, jest przestarzałą, prawie dwustuletnią instytucją, która wciąż trzyma się przestarzałych metod nauczania. Polski system edukacyjny nie zawsze sprzyja naturalnym procesom uczenia się oraz zdrowemu i twórczemu rozwojowi.

Liczy się teoria, a nie praktyka. Do tego dochodzi kryzys kadrowy, bo nauczyciele nie chcą pracować w szkołach. 

Po przejrzeniu ofert na stronach kuratoriów wynika, że łącznie w Polsce poszukiwanych jest ponad 10 tysięcy nauczycieli, a oferty pracy wciąż się pojawią. 

Zdalne nauczanie w pandemii, liczne zmiany w Karcie Nauczyciela, kumulacja roczników w szkołach, zarobki znacząco odbiegające od średniej krajowej, brak wsparcia ze strony rządu, a także nagonka na nauczycieli to niektóre powody, dla których pedagodzy chcą odchodzić z zawodu. 

W związku z zakończeniem roku szkolnego, postanowiliśmy porozmawiać z nauczycielami i wysłuchać ich opinii o tym, co dzieje się w ich szkołach.  Zapytaliśmy ich, co musi się stać, żeby wrócili 1 września do szkół z większym optymizmem. Wszystkie wypowiedzi, które cytowane są w tekście wybrane zostały z setek opinii pedagogów w następujących grupach nauczycielskich na Facebooku w porozumieniu z administratorami: "Ja, Nauczyciel", "Prawo oświatowe - grupa wsparcia dla dyrektorów, nauczycieli", "Digitalni i kreatywni-nauczyciele z pasją", "Nauczyciele z pasją, pomysłami i humorem". Pedagodzy poprosili o anonimowość. Każda publiczna wypowiedź może zaszkodzić im w ścieżce zawodowej. 

Zobacz wideo Jakie są największe problemy polskiego systemu edukacji?

Stos papierów na biurkach i mniej czasu na pracę z dziećmi. "Likwidacja papierologii"

Wielu nauczycieli zwraca uwagę na biurokrację, która wciąż kwitnie w szkołach. Zamiast skupić się na nauczaniu i spędzaniu więcej czasu na pracy z uczniami, pedagodzy zmuszeni są do prowadzenia żmudnych dokumentacji dotyczących realizacji podstawy programowej, działalności wychowawczo-profilaktycznej czy opiekuńczej. Do tego dochodzi sam awans zawodowy, pomoc psychologiczno-pedagogiczna, a także ewaluacja własnej pracy i trudna współpraca z rodzicami. 

Chciałabym, by cała biurokracja została zlikwidowana, by przepisy nie zmieniały się z dnia na dzień, by ministerstwo miało długoterminowy plan na edukację, by ulepszało go w porozumieniu z praktykami, czyli nauczycielami, a nie urzędnikami.
Brak zbędnej papierologii, bezsensownego powielania i drukowania wszystkiego, co jest w Librusie.

- apelują nauczyciele i sugerują, że od jakiegoś czasu kuratoria oświaty przestały poprawnie wypełniać swoje zadania i przede wszystkim być wsparciem dla szkół, a szukają jedynie haczyków, jak zaszkodzić i skontrolować. 

Kuratoria powinny być zlikwidowane, bo oprócz kontroli nic nie robią

- dodaje pedagożka. 

Przede wszystkim godne wynagrodzenie. "Wołam o lepszą wypłatę, żebym mogła utrzymać rodzinę"

Najwięcej emocji wzbudzają kwestie związane z wynagrodzeniem. Zarobki pracowników oświaty są najgorsze od lat. Choć Sejm w marcu tego roku uchwalił nowelizację Karty Nauczyciela, to wobec tak wysokiej inflacji, z jaką mamy do czynienia, charakter podwyżek jest symboliczny. 

W 2007 roku nauczyciel mianowany zarabiał prawie dwa razy więcej, niż wynosiła płaca minimalna. Obecnie jest to jedyne 14 proc. więcej. Minimalne wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela z tytułem zawodowym magistra i przygotowaniem pedagogicznym w zależności od stopnia awansu zawodowego od 1 maja wzrosło od 130 zł brutto do 178 zł brutto. To śmieszne pieniądze. Nauczyciele nie kryją rozgoryczenia i uważają, że zwyczajnie ich oszukano.

Mogli wcale nie dawać i się nie ośmieszać. Zarabiamy śmieszne pieniądze i nikt się z nami nie liczy. Kiedy prosimy o wsparcie, to wszyscy się od nas odwracają. Kiedyś ten zawód był szanowany. Teraz jest gnębiony.
Wołam o lepszą wypłatę, żebym mogła utrzymać rodzinę!
Do pozostania w zawodzie zachęci mnie jedynie olbrzymia podwyżka. Taka powiedzmy 300 proc.
Co by musiało się zdarzyć? Cud! Podwyżka pensji, ale taka solidna. Przynajmniej dwa razy tyle, co mamy.

Inna nauczycielka zauważa, że w niektórych rejonach, za sprawy dotyczące wynagrodzenia odpowiada gmina i starostwo powiatowe. Tam też nie brakuje kontrowersji: 

Są takie gminy, gdzie jak klasa jedzie na wycieczkę, to nauczyciel uczący nie ma zapłacone, a przecież tak nie można. Każdy z nas ma jakieś zobowiązania płacowe, to nie ich wina, że ktoś pojechał na wycieczkę. Apelujemy przede wszystkim o unormowanie płac nauczycieli!

Kolejny problem to minister Czarnek. "Potrzeba mądrego i przyjaznego ministra"

Nauczyciele nie zgadzają się z samochwalstwem ministra Czarnka, który stara się udowodnić, że przejęcie przez niego urzędu w Ministerstwie Edukacji i Nauki to owocna i potrzebna zmiana.  

Potrzeba nowego, mądrego i przyjaznego ministra!
Mądry minister, taki nasz. Wiedzący, myślący, sprawczy!
Czarnek, PiS oraz historia i teraźniejszość muszą odejść. Stop wszelkiej ideologizacji w szkole

- apelują nauczyciele.

Liczebne klasy nie sprzyjają efektywnej nauce. "Rośnie liczba dzieci, potrzebujących szczególnego wsparcia ze strony nauczycieli"

Nauczyciele chcieliby uczyć w mniejszych klasach. Dzięki temu mieliby więcej czasu dla uczniów i podejść do nich indywidualnie, a nie masowo.

Jeden nauczyciel na dwadzieścioro pięcioro to zdecydowanie za mało! Zwłaszcza, że rośnie liczba dzieci potrzebujących szczególnego wsparcia ze strony nauczycieli

- napisała nauczycielka. Sytuacji nie poprawia fakt, że w szkołach jest coraz więcej uczniów z Ukrainy, którzy potrzebują uwagi i zainteresowania. Chociażby dlatego klasy powinny być mniejsze, aby każde dziecko czuło się zauważone i zaopiekowanie. Jeden z nauczycieli napisał do nas: 

Rośnie liczba uczniów z Ukrainy. Im też trzeba poświęcić uwagę. Nie jest to łatwe więc żeby nauka przynosiła efekty, to klasy powinny liczyć mniej uczniów.

Podstawa programowa do pilnej naprawy. "By oceny nie były wyznacznikiem rozwoju dziecka"

Podstawy programowe to zdaniem wielu nauczycieli jeden z największych problemów archaicznego systemu edukacji w Polsce. Począwszy od wkuwania na pamięć teorii, skończywszy na przytaczaniu wiedzy, która nie przydaje się w przyszłości. Do tego zajęcia w szkołach po nawet dziesięć godzin dziennie.

Obecna podstawa programowa to dokument wprowadzony w 2017 roku przez PiS w ramach reformy edukacji, znacząco zmodyfikowany w stosunku do poprzednich wersji. Choć Ministerstwo Edukacji obiecywało zmiany, to finalnie nie podjęło żadnych działań w celu deklarowanego "odchudzenia" jej, a co gorsza wprowadzono dodatkowe, takie jak przedmiot historia i teraźniejszość. 

Chciałabym, aby się zmienił system edukacji, by uczniowie zamiast wkuwać wszystko jak leci, mogli rozwijać swoje pasje i talenty, by zamiast strzyc wszystkich na jedno modełko pasujące do systemu - cieszyć się różnorodnością osobowości, temperamentu. By to nauczyciel był przewodnikiem pokazującym uczniom to, co już potrafią, a nie ciągle wskazującym na to, czego się nie nauczyli, by oceny nie były wyznacznikiem rozwoju dziecka. Chciałabym, by szkoła była nastawiona na kształtowanie kompetencji miękkich, uczyła krytycznego myślenia, zadawania pytań i szukania na nie odpowiedzi

- zauważa nauczycielka, a inna dodaje, że kryzys edukacji spowodowany jest głównie zbyt licznymi reformami:

Chcemy zmienioną podstawę programową, taką dostosowaną do realiów, możliwości uczniów, wymiaru czasu oraz potrzeb współczesnego świata. Taką, która dałaby radość uczniom z uczenia się.

Odejście od upolitycznienia oświaty. "Chcemy tego, żeby edukacja stała się ponadpartyjna"

Ministerstwo Edukacji Narodowej nie ma żadnego pomysłu na polską edukację, poza tendencją do jej maksymalnego upolitycznienia. Narracja decydentów zajmujących się edukacją w naszym kraju w końcu doprowadzi do przepaści i do tzw. deformy edukacji. Nauczyciele oczekują zmian:

Chcemy tego, żeby edukacja stała się ponadpartyjna i wolna od jedynie słusznej ideologii. Żeby powstała jej wizja na lata i nie tylko na czteroletnią kadencję. Aby była zwolniona z rankingów, odchudzona z treści, ukierunkowana na pomysłowość uczniów i uwolniona od ocenozy!
Mnie się marzy odejście od pruskiego, przestarzałego, nieprzystającego do współczesnego świata systemu edukacji. Od testowania, rankingów, ocenozy. Marzy mi się szkoła, w której uczniowie będą się chcieli uczyć, a nie zdobywać oceny. Wciąż wierzę, że to jest możliwe.
Szkoły i uczniów oddać nauczycielom, zaufać nam, odpolitycznić ministerstwo, kuratoria. Edukacją powinni się zajmować kompetentni specjaliści, nie politycy. Zburzyć pruski system, wyrzucić beznadziejne podstawy programowe i zbudować na zgliszczach XIX wiecznego systemu szkołę podążającą za dziećmi, na miarę XXI w.

Niektórzy pedagodzy otwarcie sugerowali, że religia powinna zostać usunięta z toku nauczania. Choć obecnie nie jest przedmiotem obowiązkowym, to dzieci i młodzież mogą wybrać, czy będą uczęszczały na religię, etykę, czy spędzą wolną godzinę.

Usunięcie religii i paru innych kompletnie bezsensownych przedmiotów z podstawy programowej

- apeluje pedagog, a inny dodaje:

Do ciorta z tym całym HiTem! Niech wróci wiedza i społeczeństwo, a zamiast religii, niech będzie etyka!

Wyposażenie szkół pozostawia wiele do życzenia. "Własne, dobrze wyposażone stanowisko pracy"

Nauczyciele otwarcie przyznają, że w szkołach brakuje sprzętu specjalistycznego, który umożliwia sprawne przeprowadzenie lekcji i przygotowanie się do nich. Ponadto pedagodzy często muszą drukować materiały w domu i samodzielnie przygotowywać się do lekcji w domowym zaciszu, bo szkoła nie oferuje papieru, drukarek czy nawet internetu. 

Dobre wyposażenie szkoły w pomoce naukowe, sprzęt i wszelakie oprogramowania, a także tablice interaktywne, projektory w każdej sali, ekran z nagłośnieniem, profesjonalna sala do nauki języków obcych, wpływają na wyniki uczniów. Pedagodzy apelują o godne wyposażenie szkół:

Chciałabym mieć dobrze wyposażoną salę, od krzeseł dla uczniów, przez ławki, meble, sprzęt, internet, po dostęp do pomocy dydaktycznych. 
W szkole nie mam dostępu do drukarki. Przydałby mi się także dostęp do takich programów, jak np. Aktywna Tablica. Nie chcę już kupować dodatkowych pomocy dla dzieci za własne pieniądze.
Chcę tylko komputer, drukarkę, ale domową, bo całe życie drukuję i przygotowuję materiały w domu, bo pani intendentka pracuje do 14.00 godziny. 
Własne, dobrze wyposażone stanowisko pracy, gdzie mogę zrobić wszystko to, co jest związane z moją pracą, tak żebym nie musiała brać jej do domu.

Głos zabrał także nauczyciel wychowania fizycznego, który w rozmowie z eDziecko.pl przyznał, że do przeprowadzenia lekcji, często brakuje mu specjalistycznego sprzętu. Choć nie ma profesjonalnej hali i nowoczesnego boiska, to stara się zapobiegać problemom i wymyśla wszelakie aktywności, które zainteresują uczniów. 

Może wyjdę na ignoranta, ale jestem nauczycielem wychowania fizycznego i w mojej szkole brakuje mi prawdziwej hali sportowej i nowych sprzętów do ćwiczeń. Byłoby świetnie, gdyby była też siłownia i nowoczesny orlik. Pracuję w wiejskiej szkole, gdzie lekcje wychowania fizycznego odbywają się na korytarzu lub na boisku, na którym rośnie trawa

- tłumaczy. 

Żmudna współpraca między nauczycielami a rodzicami. "Oni są gorsi, niż dzieci"

Konstruktywna i uczciwa współpraca między szkołą a rodzicami, oparta na wzajemnym szacunku i zaufaniu, daje uczniom poczucie bezpieczeństwa, motywuje do nauki i stwarza im warunki do odpowiedniego rozwoju. Niestety, relacje z rodzicami dzieci bywają trudne. Przyczyn jest wiele, jednak najczęściej wynikają one z wzajemnego niezrozumienia i niewiedzy. 

Potrzebujemy współpracujących rodziców z zaufaniem i szacunkiem do nauczycieli!
Życzyłbym sobie, żeby w końcu nauczyciele i rodzice szli jednym frontem. Żeby rodzice nie widzieli w nas darmozjadów i pretensjonalnych leni, żebyśmy my nie widzieli w każdym rodzicu wroga i sprzymierzeńca kuratorium. Większe pieniądze jestem w stanie dorobić poza szkołą, ale komfortu psychicznego i satysfakcji nie znajdę w pracy bez dzieci.
Cud. Rodzice muszą się zmienić!

- zauważyli rozmówcy. Same bariery komunikacyjne mogą wynikać zarówno z błędów popełnionych przez jedną, jak i drugą stronę. Jednak nauczyciele otwarcie przyznają, że rodzice są gorsi, niż dzieci, poprzez ciągłe obarczanie odpowiedzialnością za wychowanie wyłącznie ich, co blokuje jakąkolwiek linię owocnej współpracę.

Mądrych i dobrych rodziców potrzebujemy, bo w tych czasach, to oni są gorsi, niż dzieci

- dodaje inny nauczyciel. 

Ostatnia nadzieja w nauczycielach z powołania. "Niech mówią o tym, że nauczanie to ich pasja"

Nauczyciel to zawód, w którym niezbędne jest powołanie. Dobry pedagog, dzięki bezgranicznemu oddaniu się swojej pracy, potrafi wzbudzić w uczniach zainteresowanie i chęć zdobywania, a także pogłębiania wiedzy. Przecież zawód ten daje niesamowitą szansę, by pracować z kimś kto się zmieni i w przyszłości może osiągać sukcesy. Na szczęście są jeszcze nauczyciele, którzy otwarcie przyznają, że praca z dziećmi to ich spełnienie marzeń i nie wyobrażają sobie innej ścieżki życiowej. Kiedy widzą efekty własnych działań, to serce im rośnie. Dzięki takim pedagogom, jest szansa na odbudowę polskiej oświaty.

Praca dodaje mi skrzydeł i adrenaliny. Mam wrażenie, że przebywanie z dzieciakami odejmuje mi lat.
Marzy mi się zespół kreatywnych i współpracujących ze sobą nauczycieli, którzy potrafią w każdym dziecku dostrzec to, co w nim wspaniałe.
Niech chociaż połowa moich koleżanek i kolegów z pracy będzie tam dla dzieci. Niech mówią o tym, że nauczanie to ich pasja

- mówią pedagodzy. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.