Więcej informacji o edukacji i nauczycielach znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
W marcu tego roku Sejm uchwalił nowelizację Karty Nauczyciela. Zgodnie z nią tzw. średnie wynagrodzenie nauczycieli wzrasta od 1 maja o 4,4 proc. Zmiana spowodowała, że koniecznie było również znowelizowanie rozporządzenia o wysokości minimalnego wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli. Minimalne wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela z tytułem zawodowym magistra i przygotowaniem pedagogicznym w zależności od stopnia awansu zawodowego od 1 maja wzrosło od 130 zł brutto do 178 zł brutto.
Z kolei nauczyciele z zawodowym tytułem magistra, ale bez przygotowania pedagogicznego, z tytułem licencjata (inżyniera) z przygotowaniem pedagogicznym, tytułem licencjata (inżyniera) bez przygotowania pedagogicznego, z dyplomem ukończenia kolegium nauczycielskiego lub nauczycielskiego kolegium języków obcych otrzymają podwyżki w kwotach od 132 zł brutto do 599 zł brutto.
Pierwsi nauczyciele już zobaczyli na swoich kontach wypłaty po podwyżkach. Jedna z nauczycielek oddziału wczesnoszkolnego i zerowego z 33-letnim stażem i najwyższym stopniem awansu zawodowego przesłała nam swój pasek wynagrodzeń. Jej wynagrodzenie zasadnicze po podwyżce wynosi 4402 złote brutto i wzrosło o około 200 zł.
Choć nauczycielka wymienia, że otrzymuje też dodatek w wysokości 880 zł za wysługę lat (po 20 latach pracy), dodatek motywacyjny 440 zł oraz dodatek wiejski takiej samej wysokości, to jednak na jej konto po wszystkich potrąceniach trafia niewiele ponad trzy tysiące złotych. To kwota po odtrąceniu również kredytu szkolnego.
Dramat. Po tylu latach pracy
- załamuje ręce.
- Z pensji mam potrącane ponad tysiąc złotych na kredyty. Gdybym się na nie nie zdecydowała, otrzymałabym około cztery i pół tysiąca złotych na konto. Uważam, że to nie jest pensja na godne przeżycie przy obecnych cenach i uwzględniając fakt, że naprawdę dużo energii i lat poświęciłam na studia. Byłam zaangażowana w sprawy szkolne także po lekcjach. Gdy pracowałam w klasach 1-3, bardzo dużo prac zabierałam do domu. Nikt nie płaci za to pedagogom. Żałuję, że nie wybrałam innego zawodu. Żyłam w nadziei, że praca zostanie doceniona, ale się przeliczyłam - dodaje z rozgoryczeniem. Nie sposób się nie zgodzić, że jak na osobę z 33-letnim doświadczeniem, nie jest to kwota, która robi wrażenie.
Inna nauczycielka, która skontaktowała się z Interią, przyznała, że dostała 16 złotych wyrównania za maj oraz pensję za czerwiec większą o taką samą kwotę. Jako dowód przesłała zdjęcie przelewu, który przyszedł na jej konto. "Nawet na czereśnie mnie nie stać. Kilogram truskawek sobie kupię" - mówi w rozmowie z serwisem.
Nauczyciele nie kryją rozgoryczenia. Inna rozmówczyni Interii, Joanna, nauczycielka mianowana w trakcie awansu na dyplomowaną, dostała 129 zł podwyżki. "Aż nie wiem, co zrobić z tą górą pieniędzy" - mówi ironicznie.