Dziecko nie chciało wyjść na podwórko. Po przyjściu do szkoły odkryła powód. "Prokurator czuwa więc dziecko siedzi w domu"

To, jak współcześni rodzice wychowują dziś swoje dzieci, zwykle bardzo różni się od tego, jak sami byli wychowywani. Zajęcia dodatkowe, zagraniczne wyjazdy, nieograniczony dostęp do mediów, wypełniają pociechom codzienność. A gdzie czas na zabawę i beztroskę? Na nudę? Szkolne boiska stoją puste, dzieciaki rzadko wychodzą z domów. Czy to jest w porządku? Nasi czytelnicy nie są tu zgodni.

Więcej tematów związanych z rodzicielstwem na stronie Gazeta.pl

Artykuł na eDziecku.pl pod tytułem: "Szkolne boiska. Trochę otwarte, trochę zamknięte. "Nasza społeczność lokalna najchętniej by je zlikwidowała" stał się punktem wyjścia do dyskusji na temat nadopiekuńczych rodziców i samodzielności dzieci. Artykuł dotyczy ograniczonego zakresu, w jakim dzieci i młodzież mają dostęp do szkolnych boisk i możliwości aktywnego spędzania czasu.

Uwaga na zdarte kolana

Jeden z naszych czytelników zauważył, że w przeszłości dzieci ochoczo bawiły się na świeżym powietrzu i nie zważały na drobne urazy:

Jakoś nikt wcześniej nie umierał od zdartych kolan i łokci, trochę wody utlenionej i taki umarlak z przylepcem albo bandażem dalej zdobywał drzewa, jedząc marchewkę prosto z ziemi, czy niemyte jabłka z ogródka sąsiada, bił rekordy na rowerze.

- stwierdził. 

Byliśmy nierzadko poobijani, poobcierani, ktoś złamał sobie obojczyk podczas upadku z czegoś tam na budowie

- dodał inny czytelnik.

Tylko że wcześniej po zdarciu kolan czy łokci nie wkraczał prokurator, sprawdzając, czy zostały spełnione wszystkie wymogi bezpieczeństwa i kto za te zdarte łokcie i kolana ma być pociągnięty do odpowiedzialności

- zauważył ktoś inny. 

Zobacz wideo Co do zasady dziecko rodzi się zdrowe. Rodziców czeka jednak dużo stresów związanych ze stanami adaptacyjnymi noworodka

"Prokurator czuwa"

Część osób, które zabrały głos w dyskusji stwierdziła, że za sytuację, w której dzieci, zamiast spędzać czas na świeżym powietrzu i uprawiać sporty, siedzą w domach, odpowiadają nadopiekuńczy rodzice. 

Dzieciaki same docierały do szkoły, nikt ich nie dowoził i dawały radę. Dziś rodzice/babcie narzekają, że dziecko musi przejść kilkaset metrów, bo na pewno się zmęczy.
Najważniejsze jest bezpieczeństwo! Za dzieci bez dozoru opowiadają rodzice, a dziecko jest zbyt cenna "rzeczą" (demografia), aby pozostawiać je bez opieki. Prokurator czuwa... Dlatego niech siedzą w domu z nosem w ekraniku smartphona [...] Teraz są wożone na zajęcia sportowe przymusowo, jeśli rodzicowi zależy...
Jakim cudem jeszcze placów zabaw dla dzieci nie pozamykali, żeby było bezpieczniej?

- pisali nasi czytelnicy.

Zmiana przepisów pomoże?

Jeden z czytelników, odnosząc się do problemu zamkniętych boisk stwierdził, że w takiej sytuacji pomogłaby zmiana przepisów: 

Przepisy powinny znosić odpowiedzialność dyrektora za to co się na nich stanie poza czasem zajęć zorganizowanych przez szkołę i równocześnie pozostawić mu możliwość ingerencji lub czasowego ograniczenia dostępu, gdyby działo się naprawdę źle. W tej chwili, w interesie dyrektora jest zamknąć boisko, bo jedyne co może go spotkać, kiedy jest otwarte, to kłopoty i koszty

- stwierdził.

Niby racja tylko moim rodzicom (ani rodzicom moich kolegów) nawet nie przyszło do głowy podać szkołę do sądu w oczekiwaniu sutego odszkodowania. Niestety nie dziwię się dyrektorom szkół. I niestety nie będzie lepiej

- napisał ktoś inny.

Dyrektorzy boją się wandalizmu, często te boiska były przywrócone do używalności za znaczne pieniądze i w razie kolejnych dewastacji będzie problem

- dodał inny czytelnik. A co wy sądzicie na ten temat? Dajcie znać w komentarzach. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA