Więcej informacji o aktualnej sytuacji na Ukrainie na stronie Gazeta.pl
Do polskich szkół dołącza coraz więcej dzieci z Ukrainy. Czasem trafiają do specjalnie tworzonych z myślą o nich oddziałów przygotowawczych, gdzie mają jak najszybciej poznać język polski, jednak sporo dołącza po prostu do polskich klas, gdzie bez względu na to, ile rozumieją po polsku, muszą realizować naszą podstawę programową.
W polskim systemie oświaty jest już 130 tys. dzieci ukraińskich uchodźców: 20 tys. w przedszkolach, 85 tys. w szkołach podstawowych, 25 tys. w szkołach ponadpodstawowych
- poinformował Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, podczas spotkania z uczniami szkoły podstawowej nr 11 w Puławach, placówki, która przyjęła 29 uczniów z Ukrainy.
Uczniowie z Ukrainy, którzy dołączyli do ostatnich klas szkół średnich, będą przystępować odpowiednio do: egzaminów ósmoklasisty oraz matur. Centralna Komisja Egzaminacyjna ogłosiła zmiany, które mają im to umożliwić. Arkusze egzaminacyjne będą przetłumaczone na język ukraiński, na salach egzaminacyjnych mają być dostępne słowniki polsko-ukraińskie i ukraińsko-polskie, będzie więcej czasu, jednak np. wypracowanie na maturze z polskiego będzie musiało być napisane po polsku. Organizacje pozarządowe i edukatorzy apelują, aby odstąpić od tego pomysłu. Społeczne Towarzystwo Oświatowe wystosowało w tej sprawie apel do Przemysława Czarnka:
To młodzi ludzie, którzy zdają najtrudniejszy egzamin w życiu – starają się funkcjonować w nowej rzeczywistości, z dala od rodzinnego domu, martwiąc się o los najbliższych, którzy pozostali w miejscu ogarniętym wojną
- czytamy w apelu.
Nie możemy wymagać od dzieci, które "wychowały się" w ukraińskiej szkole, często nie znają naszej kultury ani języka i muszą sobie radzić, z tym że świat, jaki znały, runął na ich oczach – by z zapałem rozpoczęły przyswajanie dzieł należących do kanonu polskiej literatury. Nie powinniśmy proponować im egzaminów, których wynik nie będzie w żadnym stopniu odzwierciedlał ich możliwości
- stwierdził zarząd stowarzyszenia.
Przemysław Czarnek zapowiedział, że w Polsce nie odbędzie się ukraińska matura. Zadanie, jakie czeka więc ukraińskich maturzystów już za kilka tygodni wydaje się kuriozalne. Z kolei Szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej stwierdził:
Nie możemy doprowadzić do sytuacji, żeby tworzyć odrębny system edukacji przy polskim systemie. Nie da się jednocześnie pracować w dwóch systemach oświatowych. Nie możemy zresztą stworzyć u nas systemu ukraińskiego, bo działamy w sytuacji awaryjnej.
- powiedział w rozmowie z Justyną Suchecką Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Stwierdził, że w tym systemie i tej sytuacji należy patrzeć na uczniów niezależnie od tego, czy są polscy, czy ukraińscy, żeby traktować ich po prostu jak grupę uczniów, którzy mają takie same prawa i obowiązki.
Są dalej dziećmi ukraińskimi, ale stały się częścią naszego systemu edukacji. I jako jego część, muszą w nim uczestniczyć na naszych warunkach. A jedną z zasad polskiego systemu jest egzamin, który jest dostosowywany do potrzeb uczniów
- dodał Smolik. Stwierdził też, że dostosowywanie nie oznacza zwalniania lub "absurdalnego ułatwiania", a egzamin z języka polskiego ma sprawdzić znajomość języka polskiego i "tego po prostu nie da się przeskoczyć". Zapowiedział, że wybrane zostaną lektury, które nie należą do tych najtrudniejszych:
Raczej "Pana Tadeusza" im nie damy, bo jesteśmy świadomi, że z tą lekturą będzie im trudniej sobie poradzić, ale to będzie nadal arkusz w języku polskim
- zapewnił Smolik.
Jesteśmy świadomi, że te wyniki nie będą rewelacyjne, natomiast nie ma możliwości zwolnienia ich z tego egzaminu
- dodał. Jego rozmówczyni stwierdziła, że pisanie wypracowania po polsku, gdy ktoś uczy się języka od dwóch miesięcy, nie brzmi sprawiedliwie i mało kto będzie w stanie je napisać.
Prawdopodobnie tak będzie. Ostatecznie szkoła ponadpodstawowa dostanie sygnał, w jakim stopniu ten uczeń radzi sobie z językiem polskim. Te wyniki na pewno nie będą rewelacyjne, ale będą odzwierciedlały poziom umiejętności
- odparł szef CKE.