Szkoły zamknięte, ale nie dla wszystkich. Rodzice: Może zagrajcie w kamień, papier i nożyce?

We wtorek Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło, że szkoły zostaną zamknięte dla części uczniów. Ta nagła decyzja zaskoczyła rodziców, tym bardziej że dotychczas minister edukacji Przemysław Czarnek zapewniał, że zamknięcie placówek jest ostatecznością. Nie spodobało się im również to, że tylko niektóre klasy będą uczyły się w trybie zdalnym.

Więcej informacji na temat bieżącej sytuacji w szkołach przeczytacie na Gazeta.pl.

"Wsłuchując się w apele i w głos służb sanitarnych, analizując dane z wczoraj i z dzisiaj musieliśmy podjąć decyzję o ograniczeniu nauki stacjonarnej i wprowadzeniu nauki zdalnej" - poinformował we wtorek minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Zgodnie z ustaleniami rządu nauka zdalna dla niektórych klas ma potrwać od czwartku do 27 lutego, ale nie obejmie klas 1-4. 

Zobacz wideo

Szkoły zamknięte nie dla wszystkich

Jak podkreślił minister Czarnek, w praktyce będzie oznaczało to około dwóch tygodni nauki zdalnej dla większości uczniów, bo w pozostałym czasie mają ferie zimowe.

Jesteśmy pełni nadziei, że z końcem lutego, czyli wraz z zakończeniem ferii, wszyscy spokojnie wrócimy do nauki stacjonarnej, bo – jak przewidujemy – ten szczyt piątej fali będzie przypadał za dwa, trzy tygodnie

- dodał.

Innego zdania jest dr Paweł Grzesiowski, który w rozmowie z Wirtualną Polską zauważył, że "to są działania opóźnione i nieskuteczne. W tej chwili jedynym działaniem, które mogłoby powstrzymać V falę, mógłby być pełny lockdown". Również rodzice nie kryją rozczarowania decyzją rządu.

Albo wszyscy, albo wcale... Klasy 1-4 będą co chwila na kwarantannie

- zauważyła jedna z naszych czytelniczek.

A 1-4 klasy to wyjątki? Albo wszyscy zostają w domu, albo wszyscy do szkoły... Może jeszcze zagrajcie w kamień, papier i nożyce by wybrać sobie, kto idzie, a kto zostaje

- dodała kolejna mama. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.