• Link został skopiowany

Koszmarna broszura w polskich szkołach. Przyzwolenie na bicie dzieci?

Media społecznościowe obiegły "materiały wspierające działania wychowcze" wysłane do szkół przez Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej. Wpis, który opublikował na facebookowym profilu jedn z wrocławskich nauczycieli, wywołał falę komentarzy. Wszystko ze względu na zatrważającą treść broszury.
Koszmarna broszura trafiła do szkół
Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Wyborcza.pl

Więcej wiadomości z polskich szkół znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl.

Treść, którą udostępnił wrocławski nauczyciel, to część broszury "Rodzina a szkoła" autorstwa abp. Józefa Teodorowicza. Duchowny był w XIX w. kuratorem Zakładu dla Młodzieży im. dr. Józefa Torosiewicza we Lwowie oraz katolickim księdzem obrządku ormiańskiego.

"Stało się, Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej wysyła do szkół materiały wspierające działania wychowcze. Raczcie się zatem i wychowujcie, droga młodzieży, starsza młodzieży, młodzieży nie pierwszej i nie drugiej młodości. Uwaga - mocne!" - napisał na Facebooku Marcin Sawicki, dołączając fragment broszury abp. Józefa Teodorowicza.

"Pewnego razu za stosowne uznał mój nauczyciel - opowiada Fryderyk Hurter - poczęstować mnie paskiem skórzanym po twarzy na dowód, żem się nienależycie zachował. »Poskarżę mojemu ojcu!«. Na ten wykrzyknik nastąpiło jeszcze silniejsze uderzenie tym samym instrumentem" - czytamy w opublikowanym na Facebooku fragmencie książki. Dalsza część spisanej przez duchownego historii wynika, że ojciec Hurtera nie przejął się specjalnie cierpieniem dziecka.

"Ból wypędził mnie iście stamtąd, a chociaż do domu rodzicielskiego zaledwie paręset było kroków, zanim dobiegłem, twarz mi opuchła (...). Gdym jednak, łkając, skargę mą ojcu przedłożył, krótką dostałem odprawę: iż jeślim nie zasłużył teraz, to zasłużyłem innym razem. Kazano mi iść na powrót do szkoły" - czytamy.

Autor broszury tłumaczy w dalszej części, że matka również nie pocieszyła chłopca. Duchowny stwierdził jednak, że Hurter wyciągnął odpowiednie wnioski i właściwie kara fizyczna wyszła mu na dobre, bo "obydwa bóle (od uderzenia i rozwianej nadziei na współczucie) przeszły bez bólu".

XIX-wieczna broszura w szkołach

Internauci nie mogli uwierzyć, że publikacja, która powstała w XIX w., trafiła do polskich szkół. Jeden z komentujących dopytał także, czy autor przedstawia opisaną sytuację jako godną naśladowania czy też jako przykład "patologii i zezwierzęcenia".

"Przytacza ten cytat jako ilustrację własnych poglądów. Nie potępia wprost bicia, jako metody wychowawczej, jeśli zasłużone. Skłania się do wniosku, że każda władza powinna mieć możliwość "przywalić", jeśli arbitralnie zna, że wymaga tego "Ład" społeczny. Ukryta groźba?" - napisał w komentarzu nauczyciel wrocławskiej placówki.

Zobacz wideo

Przemoc domowa jest zła

Jak przypomina w jednym ze swoich oświadczeń Ogólnopolski Związek Zawodowy Psychologów, "zgodnie z aktualną wiedzą naukową i obowiązującym prawem, klaps wymierzony dziecku jest formą przemocy i nigdy nie powinien być stosowany jako metoda wychowawcza. Nie ma żadnych podstaw do poddawania jakiejkolwiek ocenie czy dane zachowanie jest już biciem, czy klapsem. Klaps zostawia ogromny ślad na psychice dziecka, czego dowodzą liczne opracowania naukowe".

Specjaliści dodają, że "klaps jest formą agresji wobec dziecka i wyrazem bezradności rodzica, który używa tej formy karania zamiast perswazji słownej i wytłumaczenia dziecku jakie postępowanie jest właściwe".

Więcej o: