Piszemy o problemach polskiej szkoły. Oddajemy głos uczniom, rodzicom i pedagogom. Oto list naszej czytelniczki:
"Wirus się rozlał i zapętlił. Jedni są kierowani na kwarantannę i izolację, inni z nich wracają i tak w kółko. Obecnie przebywam w izolacji. Po jednym zarażeniu i dwóch dawkach szczepionki znowu przechodzę COVID. Zaraziłam się w szkole. Współczuję dyrektorom, którzy nie mają już kadry, bo wszyscy są chorzy lub w kwarantannie. A rodzice? Tu zdanie jest podzielone. Cześć pozostawia dzieci w domu bez problemu. Współpracują i są pomocni dzieciom w zdalnej edukacji. Cześć, niestety, zabiera dzieci z kwarantanny na test. Po orzeczeniu wyniku negatywnego przyprowadzają dzieci do szkoły. Dyrektor musi je przyjąć. Niestety, kiedy nie ma jasnych wytycznych z ministerstwa, nastaje chaos. Uważam, że do końca roku przejście na zdalne nauczanie zahamowałoby mnożenie wirusa. Niestety nikt nas nie słucha. Codziennie narażamy siebie i swoich bliskich. A porównywanie ryzyka zakażenia w szkole do robienia zakupów w biedronce jest kuriozalne"*.
* Imię i nazwisko dla wiadomości redakcji. Jeśli chcesz opowiedzieć nam o czymś, napisz na edziecko@agora.pl.
Według danych Ministerstwa Edukacji i Nauki z 23 listopada w przypadku szkół ponadpodstawowych:
Jeśli chodzi o szkoły podstawowe to:
Minister Czarnek został zapytany w TVP Info 23 listopada o sytuację w szkołach.
To jest zupełnie oczywiste, że w IV fali koronawirusa, kiedy mamy pod 20 tys. zakażeń dziennie, to zakażenia mają miejsce również w szkołach i w związku z tym od początku przewidzieliśmy taką sytuację i zostawiliśmy dyrektorom szkół i sanepidowi prawo do wysyłania na kwarantannę i naukę zdalną albo całej szkoły, albo części szkoły
- odparł szef resortu.