Więcej o aktualnej sytuacji w polskim szkolnictwie na stronie Gazeta.pl
Czwarta fala epidemii koronawirusa przybiera na sile. Codziennie ministerstwo zdrowia na Twitterze informuje o aktualnej liczbie nowych potwierdzonych przypadków COVID-19. W bardzo trudnej sytuacji znajdują się szkoły, bo z powodu choroby któregoś z pracowników placówki lub ucznia całe klasy muszą przechodzić na kwarantannę i nauczanie zdalne. Część nauczycieli, uczniów i ich rodziców obawia się decyzji rządu o zamknięciu szkół. Mają w pamięci zeszłoroczne doświadczenia z nauką online, która większości z nich dała się we znaki.
Minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek niemal przy każdej możliwej okazji jest pytany o plany rządu dotyczące funkcjonowania szkół. Szef resortu edukacji był niedawno gościem radiowej Jedynki, gdzie ponownie wypowiadał się na ten temat. Został spytany m.in. o to, ile szkół i przedszkoli musiało przejść na pracę zdalną. Odpowiedział, że kilkanaście procent placówek:
Mówimy o tych placówkach, w których mamy pojedyncze klasy na nauczaniu zdalnym - zastrzegł. - Bo jeśli chodzi o całe szkoły, to znikomy odsetek
- oświadczył.
Pojedyncze klasy przechodziły i przechodzą na naukę zdalną i na kwarantannę w kilkunastu procentach. Dotyczy to ok. 5 proc. uczniów. 95 proc. uczniów uczy się w trybie stacjonarnym bez przeszkód
- dodał.
Minister edukacji i nauki został w rozmowie spytany także o to, czy rząd planuje zamknąć szkoły
Na ten moment nie przewidujemy systemowego przejścia na tryb zdalny. Wiemy, że nauka zdalna wyrządza wiele szkód uczniom, zarówno w wiedzy, w kondycji fizycznej jak i kondycji psychicznej przede wszystkim
- powiedział. Spytany, czy może zadeklarować, że w tym roku rząd nie zdecyduje się zamknąć szkół, oświadczył:
Absolutnie takiej deklaracji nigdy nie składałem i złożyć nie mogę, bo nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie za miesiąc, dwa czy trzy.