Więcej informacji o aktualnej sytuacji epidemiologicznej na Gazeta.pl
Uczniowie, ich rodzice i nauczyciele nie wspominają dobrze zeszłorocznej nauki zdalnej. Młodzi ludzie byli odizolowani od rówieśników, rodzice zmuszeni zorganizować im w domach opiekę, a nauczyciele zdalnie wykonywać pracę, która w założeniu powinna odbywać się stacjonarnie, twarzą w twarz.
Na konferencji prasowej, która odbyła się kilka dni temu w Lublinie, minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek powiedział, że przyjęty system funkcjonowania, czyli przechodzenie na pracę zdalną poszczególnych klas, gdy pojawiają się przypadki zakażeń wśród uczniów, jest najlepszym rozwiązaniem z możliwych.
Mamy 3 tysiące szkół, w których poszczególne klasy są na kilkudniowym pobycie w domu z uwagi na kontakt z osobą zakażoną i ten system, uważam, jest najlepszy
- powiedział. Szef resortu edukacji stwierdził też, że wprowadzenie nauki zdalnej dla wszystkich uczniów, byłoby dla nich bardzo szkodliwe. Wielokrotnie podkreślał, że zamknięcie szkół jest ostatecznością.
Zgodnie z informacjami udostępnionymi na Twitterze przez Ministerstwo Edukacji i Nauki, 87,9 proc. szkół podstawowych w Polsce dnia 16 listopada pracowało jeszcze w trybie stacjonarnym. Jest to dokładnie 12646 placówek. W trybie zdalnym funkcjonowało 59 placówek, a w trybie mieszanym - 1683.
W tym samym czasie 89,1 proc. szkół ponadpodstawowych funkcjonowało stacjonarnie. Jest to 6958 placówek. Na naukę zdalną musiało przejść 50 szkół ponadpodstawowych, a w trybie mieszanym pracowały 864 szkoły.
Jeśli chodzi o przedszkola, to w trybie stacjonarnym działało wczoraj 97,6 proc. czyli 15070. Na zdalny tryb pracy musiało przejść 37 placówek, a w trybie mieszanym funkcjonowało 328 przedszkoli.