Jeszcze miesiąc temu na pytania o zamknięcie szkół zarówno minister zdrowia Adam Niedzielski, jak i minister edukacji Przemysław Czarnek, odpowiadali jednym stanowczym głosem – nie dopuścimy do zamknięcia szkół. Obecnie sytuacja się zmieniła. Politycy wciąż uspokajają, jednak nie są już tak stanowczy.
Liczba zakażeń wciąż rośnie, dane spływające do ministerstwa edukacji o liczbie zamkniętych placówek, zamkniętych klas mówią same za siebie. Przemysław Czarnek wciąż uspokaja, ale zmienił ton wypowiedzi.
Nie jestem w stanie wykluczyć sytuacji, w której znów służba zdrowia będzie na skraju wydolności, a przypadków zachorowań, a przede wszystkim hospitalizacji i ciężkich przypadków będzie tyle, że znów trzeba będzie oddziaływać na kontakty społeczne [...] Spodziewam się, że najpierw, jeśli by do tego dochodziło, to będziemy mieli ograniczenia w innych sferach życia publicznego, a nie w szkole
- powiedział kilka dni temu w radiowej Jedynce.
Mamy pełną świadomość tego, że przy drugiej i trzeciej fali sytuacja wyglądała inaczej niż przy czwartej fali. Tam była konieczność podejmowania takich decyzji, żeby przeciąć komunikację społeczną, kontakty społeczne, w ramach których wirus się rozprzestrzenia. Dziś sytuacja jest inna, jest ciężka, ale nie tak, jak przy drugiej i trzeciej fali
- stwierdził też minister edukacji.
Nastroje rodziców ciężko uspokoić. Zamknięcie grup w przedszkolach czy klas w szkołach to powrót do trudów łączenia nauki zdalnej i pracy zawodowej. Wszyscy doskonale pamiętają doświadczenia z zeszłego roku.
Z jakiego powodu miałaby być wprowadzona nauka zdalna w całej Polsce? W rejonach gdzie są wysokie wskaźniki zachorowań to rozumiem. Dlaczego miałyby cierpieć dzieci, gdzie tych zachorowań jest niewiele?
Powtórka z rozrywki.
Bardzo dobrze, powinni zamknąć szkoły, bo będzie znowu cyrk.
Cyrk to jest na zdalnej, gdy rodzice, starsze rodzeństwo lub korepetytor piszą sprawdziany i kartkówki za ucznia.
Po co te szczepienia, jak i tak wszystko pozamykają.
- pisali rodzice na facebook'owym profilu eDziecka.