Więcej informacji o aktualnej sytuacji w szkołach na Gazeta.pl.
Maseczki w szkole to temat, który wciąż budzi wiele emocji. Szczególnie teraz, kiedy pandemia koronawirusa przybiera na sile, a szkoły stały się ogniskami zakażeń. W placówkach wprowadzono jednak środki ostrożności, które mają zminimalizować ryzyko zakażenia. Trzeba dezynfekować ręce, mierzyć temperaturę i nosić maseczki. Nauczyciele chcą, aby dzieci stosowały się do zaleceń sanitarnych, dzięki którym można znacznie zmniejszyć ryzyko zakażenia. Problem pojawi się w momencie, gdy dzieci nie chcą się do nich stosować.
Wytyczne Ministerstwa Edukacji i Nauki, Ministerstwa Zdrowia i Sanepidu nakładają na uczniów powinność zasłaniania nosa i ust podczas przebywania w szkole. To bardzo ogólne zasady, bo konkretne decyzje zostały pozostawione dyrektorom szkół.
W rozporządzeniu z 28 października 2021 r. zmieniono zasady dotyczące noszenia maseczek w szkołach i na uczelniach. Od 31 października 2021 r. uczniowie i pracownicy szkół mają obowiązek zakrywania ust i nosa w czasie przerw.
Należy zapewnić taką organizację pracy szkoły i jej koordynację, która umożliwi zachowanie dystansu między osobami przebywającymi na terenie szkoły, szczególnie w miejscach wspólnych, i ograniczy gromadzenie się uczniów. Należy więc stosować maseczki w przestrzeniach wspólnych, gdy nie można zachować dystansu
– powiedziała Anna Ostrowska, rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Porozmawialiśmy z nauczycielem z województwa mazowieckiego, który w rozmowie z eDziecko.pl stwierdził, że bardzo ciężko jest zapanować nad dziećmi, które nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.
Reżim sanitarny w szkole to fikcja. Nie da się zapanować nad tak dużą grupą uczniów. Jeden ma maseczkę, bo wie, że to pomaga, a inny się śmieje i myśli, że robi nam na złość. Tutaj nie da się tego przestrzegać
- mówi nauczyciel i dodaje, że sam nie praktykuje karania uczniów za brak maseczki na korytarzach szkolnych. Uważa, że najważniejsza jest edukacja dzieci:
Gdybym miał stawiać uwagi za brak maseczki, to większość uczniów na koniec roku szkolnego miałoby bardzo słabe oceny z zachowania. Staram się być człowiekiem i nie wstawiać uwag, tylko tłumaczyć. Edukacja w tej kwestii jest najważniejsza.
Z kolei maturzystka z wyszkowskiego liceum podkreśliła, że nie rozumie obowiązku noszenia maseczek w szkołach. Przyznała, że nauczyciele są bardzo wyrozumiali i nie każą uczniów, a jedynie upominają.
Nie ma czasu na dezynfekcje i wietrzenie sal, więc i maseczki niewiele pomogą. Nauczyciele pilnują tego na przerwach i zwracają nam uwagę, ale przerwy są od tego, żeby spokojnie zjeść i napić się więc 80 proc. uczniów nie zabiera ich nawet z sali. Grożą obniżeniem oceny z zachowania, ale finalnie są łaskawi, bo wiedzą, że reżim sanitarny w szkole jest zwyczajnie niemożliwy
- powiedziała nam tegoroczna maturzystka z Wyszkowa. - Gdy spotykamy się na lekcjach WF-u, to nie ma żadnego dystansu, nikt nie myśli o maseczkach i jedną piłkę odbija 15 osób - dodała.