Minęły dwa miesiące od powrotu uczniów do szkół. Nauka przebiega w trybie stacjonarnym, ale rodziców, uczniów i nauczycieli niepokoją informacje o ogniskach zakażeń w kolejnych placówkach. Obawiają się powtórki sytuacji z ubiegłego roku, kiedy z powodu zagrożenia epidemicznego szybko podjęto decyzję o wprowadzeniu edukacji zdalnej. Brak bezpośredniego kontaktu z nauczycielami i innymi uczniami nie odbił się jednak dobrze, ani na wynikach dzieci i młodzieży w nauce, ani ich samopoczuciu.
Więcej aktualnych informacji o sytuacji w szkołach na Gazeta.pl.
Rodzice sygnalizują nam również, że w obawie przed zamknięciem szkół, nauczyciele zapowiadają wiele sprawdzianów i kartkówek, aby zdobyć, jak najwięcej ocen, dopóki uczniowie są w placówkach.
Adam Niedzielski cytowany przez Business Insider podkreślił jednak, że intencją rządu nie jest wprowadzenie kolejnego lockdownu, na który w obecnej sytuacji Polska nie bardzo może sobie pozwolić. Dodał także, że kluczowe decyzje w tej kwestii zapadną pod koniec listopada.
Jeśli będziemy na koniec października na średnim poziomie powyżej 7 tys. zachorowań w ciągu doby, to trzeba będzie zastanowić się, czy nie podjąć jakichś bardziej restrykcyjnych kroków
- mówił minister zdrowia.
Dane dotyczące funkcjonowania polskich szkół regularnie publikuje na Twitterze Ministerstwo Edukacji i Nauki. Opracowuje je na podstawie informacji podesłanych od Kuratorów Oświaty. Według danych ze środy 27 października, 7229 szkół ponadpodstawowych, czyli 92,5 proc. wszystkich placówek funkcjonowało w trybie stacjonarnym. W 33 wprowadzono naukę zdalną, a w 550 edukację w trybie mieszanym. W przypadku szkół podstawowych, tego samego dnia 13231 czyli 92,0 proc. pracowało w trybie stacjonarnym. Nauczanie zdalne obowiązywało w 41, a naukę hybrydową wprowadzono w 1116 placówkach.
Podsumowując, łącznie aż w 1740 szkołach wykryto ogniska zakażeń i wprowadzono nauczanie zdalne.