Więcej wiadomości dotyczących szkół znajdziecie na Gazeta.pl.
10-letni uczeń jednej z kieleckich szkół napisał list do dyrektorki placówki. Z nadzieją, że dyrekcja nie wie, jak wyglądają realia uczniów polskich szkół, postanowił wypunktować wszystkie problemy, z jakimi zmagają się dzieci. Przede wszystkim doskwiera im nadmiar zajęć i brak czasu wolnego, ale zwrócił uwagę też na aspekty, o których nie myśleli dorośli.
Szanowna Pani Matyldo! Piszę do Pani, ponieważ uważam, że dyrekcja nie wie co się dzieje u nas w szkole z perspektywy ucznia. Według mnie szkoła narusza prawa ucznia. Pozwoliłem sobie wypisać kilka nieprzestrzeganych w szkole praw
- rozpoczął.
List udostępniła na swoim profilu na Facebooku Alina Czyżewska, aktorka i aktywistka społeczna z Watchdog Polska. Tata chłopca natomiast przyznał, że dorośli nie ingerowali w treść ani formę wiadomości do władz szkoły. Informacje o prawach ucznia chłopiec odnalazł w prawie oświatowym, które pokazali mu rodzice. Chłopiec zauważył m.in. że chociaż uczniowie mają prawo do czasu wolnego, nauczyciele zadają im "ekstremalnie dużo prac domowych", przez które nawet w weekendy nie mogą odpocząć.
Mamy prawo do rozwijania swoich zainteresowań! W szkole nie ma żadnych informacji o kółkach zainteresowań dla uczniów. Na stronie jest wymienionych wiele kółek, ale nikt nie wie, czy działają
- napisał w kolejnym akapicie.
Później kontynuował:
Mamy prawo do wglądu sprawdzonych i ocenionych prac pisemnych! Mamy prawo do pozostawiania podręczników i przyborów w szafkach szkolnych! Tymczasem z szafek w szkole nie można korzystać, a plecaki są tak ciężkie, że trudno jest nam je unieść.
10-latek podkreślił, że na tym nie kończą się łamane przez szkołę prawa, jednak te najbardziej doskwierają najmłodszym.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego listu, przyzna mi Pani rację oraz że uda się coś zmienić na lepsze
- zakończył swój apel.