Uczennica została wyrzucona ze szkoły za udział w Strajku Kobiet. Nie chce tam wracać, ale będzie domagać się przeprosin

Działaczka Młodej Lewicy została wyrzucona ze szkoły za udział w protestach w obronie praw kobiet. Zdaniem pełnomocniczki i adwokatki nastolatki Anny Jaczun to łamanie konstytucji. "Będziemy się domagać publicznych przeprosin" - zapowiada.

Uczennica Zespołu Szkół Katolickich w Białymstoku - Julita - podczas jednego z protestów zorganizowanych w ramach Strajku Kobiet, który odbył się pod koniec kwietnia, została spisana przez policję. Następnego dnia rodzice licealistki zostali wezwani do szkoły. W rozmowie z dyrekcją mama 17-latki otrzymała wypowiedzenie umowy o kształcenie, którą zawarła z placówką. Dziewczyna miała dwa miesiące na zmianę szkoły przed zakończeniem roku szkolnego. Prawniczka Julity Anna Jaczun w rozmowie z Onetem przyznała, że postępując w ten sposób, szkoła mogła złamać prawo konstytucyjne.

Uczennica została wyrzucona ze szkoły za udział w Strajku Kobiet

Do tej pory nie wiemy, jaka jest faktyczna podstawa relegowania Julity ze szkoły. Nieoficjalnie dyrekcja szkoły dała do zrozumienia, że tak owszem, chodzi o angażowanie się w protesty. Chciałabym jednak podkreślić, że ani statut szkoły, ani regulamin, ani żaden akt prawa wewnętrznego nie może uczniom regulować, co mają robić w swoim wolnym czasie i nie może też ograniczać prawa do manifestowania i wyrażania poglądów

- przekonywała prawniczka.

Zobacz wideo Lewandowscy świętowali urodziny Laury. Były balony i wymyślny tort

Należy zaznaczyć, że Julita nie dostała nagany. Nie odbyła się również żadna rozmowa dyscyplinująca, a placówka od razu zastosowała wobec nastolatki najwyższy przewidziany w statucie wymiary kary.

W wypowiedzeniu powołano się na paragraf umowy o kształcenie, który mówi o tym, że jeśli uczeń nie przestrzega zasad określonych w szkolnych dokumentach, może zostać usunięty. W wypowiedzeniu pisemnym nie ma podstawy faktycznej, nie określono jakie zachowania są niezgodne z zasadami placówki. Dopiero w rozmowie, matka uczennicy usłyszała, że jest to związane z działalnością na rzecz praw kobiet i zaangażowaniem w Lewicę

- informowała mecenas Anna Jaczun.

Prawniczka reprezentująca rodzinę wystąpiła do szkoły o wskazanie konkretnego powodu relegowania uczennicy. Zdaniem Anny Jaczun decyzja najpewniej nie była konsultowana ani z radą rodziców, ani z samorządem uczniowskim, a pospiesznym wyrzuceniem Julity z placówki, dyrekcja mogła sama złamać zasady określone w statucie. Adwokatka poprosiła o interwencję Rzecznika Praw Obywatelskich oraz kuratorium oświaty. 

Działania dyrektora szkoły budzą niepokój RPO z uwagi na możliwość naruszenia wolności i praw zagwarantowanych w Konstytucji, Konwencji ONZ o Prawach Dziecka i innych aktach prawnych, zwłaszcza zaś - wolności wyrażania swoich poglądów, wolności zgromadzeń oraz wolności zrzeszania się

- możemy przeczytać w oświadczeniu RPO.

Julita chodzi już do nowej szkoły i nie zamierza wracać do poprzedniej placówki, ale domaga się od niej przeprosin.

Będziemy się domagać publicznych przeprosin. Myślę, że przynajmniej tyle należy się mojej klientce. Czekamy też na odpowiedź ze szkoły, którą będziemy szczegółowo oceniać pod kątem innych przysługujących roszczeń np. związanych z naruszaniem praw osobistych

- dodała prawniczka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.